Niepełnosprawność i zdobywanie poważania
Jabłońska dopytuje, czy to dlatego, że sam, jako słabszy i nie w pełni sprawny, doświadczył w przeszłości pogardy? "Fakt, jestem ślepawy, bo w jednym oku mam -15, a na drugie prawie w ogóle nie widzę. I od zawsze trochę powłóczyłem lewą nogą. Kiedy byłem dzieckiem, nie dokuczano mi jednak specjalnie z tego powodu. Będąc niepełnosprawnym, łatwo być roszczeniowym. Skupiać się na sobie. Ale z drugiej strony łatwiej być wrażliwym" - odpowiada ksiądz Jan.
W ostatnim rozdziale książki Kaczkowski zdradza, że nie zawsze było tak, że miał dar nawiązywania kontaktu z drugim człowiekiem i zjednywania sobie ludzi. Jako dziecko miał ogromne kompleksy i nie sądził, że można go lubić: "Później, w liceum, żeby zdobyć poważanie, zacząłem ostro - choć byłem chłopcem z dobrego domu - bawić się alkoholem. Byłem tym, który rozkręca imprezy. [...] No więc był alkohol i nie tylko alkohol - nie będziemy się tu zanadto wdawać w szczegóły. Sopot to w latach dziewięćdziesiątych był prawie Jamajką".