Żyć pełnią życia do samego końca
"Mówisz wprost: 1 czerwca 2012 r. po raz drugi zdiagnozowano u mnie raka. Dwa lata temu to był rak nerki, który został operacyjnie usunięty. Tym razem to glejak czwartego stopnia, co zazwyczaj oznacza czternaście miesięcy życia. Ten glejak rośnie mi w mózgu, dopóki jednak pozwoli, chciałbym żyć pełnią życia" - mówi Jabłońska.
"I co w tym takiego szczególnego?" - odpowiada pytaniem ksiądz Jan.
"Wyrok, z którym żyjesz od kilku miesięcy, konieczność poddawania się różnym nieprzyjemnym procedurom medycznym, dwóm operacjom, kolejnym chemiom nie powodują, że rezygnujesz ze swoich planów. Po ostatniej operacji musiałeś na nowo uczyć się chodzić, dziś chodzisz już samodzielnie, ale z dużym wysiłkiem. Pomimo wszystkich niedogodności żyjesz bardzo intensywnie, bardziej niż niejeden zdrowy. Nie chcesz wzbudzać litości, nie żądasz dla siebie żadnych specjalnych praw. To budzi podziw" - wyjaśnia dalej dziennikarka.