Umierający pośród umierających
Jedną z rozmów z księdzem Janem Katarzyna Jabłońska odbyła się dzień po tym, jak duchowny wyszedł ze szpitala po bardzo trudnej operacji wycięcia glejaka z mózgu i usunięcia zatorowości z płuc. Już następnego dnia ksiądz Jan wrócił telefonicznie do kontroli nad założonym przez siebie hospicjum, bo to całe jego życie. Dziennikarka spytała kapłana również o to, jak to jest, kiedy teraz, sam nieuleczalnie chory, odwiedza w hospicjum innych terminalnie chorych?
"To przede wszystkim oni są chorzy, ja idę do nich w roli księdza. Nie mogę epatować chorego moją chorobą. Ona mi, oczywiście, czasem pomaga skrócić dystans z pacjentem, mogę powiedzieć: widzi pan, jedziemy na tym samym wózku. Ale nie wchodzę w szczegóły, nie opowiadam: tu mi wycięli, a sterydy sprawiły, że ważę 120 kg etc.
Jest jak zwykle, dowiaduję się, ile ten chory wie, czy się czegoś boi, a jeśli tak - to czego, i po prostu normalnie prowadzę rozmowę jak kapelan czy jak bioetyk. Zresztą takich rozmów się nie planuje".