"Superman - Czerwony Syn" – recenzja komiksu wydawnictwa Egmont
Dobrzy ludzie z Egmontu zlitowali się nad naszymi portfelami i zrobili dodruk "Czerwonego Syna" Marka Millara. Kupujcie, bo wszystko, co napisano o tym komiksie, to prawda.
Pierwotnie "Czerwony Syn" ukazał w 2003 r. jako 3-częściowa miniseria w ramach cyklu "Elseworlds". Podobnie jak inne komiksy wydane pod tym szyldem, historia Millara, który za chwilę miał stać się gwiazdą Marvela, odpowiada na pytanie "Co by było gdyby?".
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Millarowskie "gdyby" dotyczy miejsca, w którym rozbija się kapsuła z Kal-Elem. W "Czerwonym Synu" kryptoński berbeć nie ląduje bowiem na polu państwa Kentów, a w ukraińskim kołchozie gdzieś na rubieżach ZSRR. Jak potoczyłyby się losy świata, gdyby Superman był komunistą i pupilem Stalina? Gdyby stał się tyranem i przejął władzę nad światem? A co z Lois Lane? "Czerwony Syn" odpowiada na te i całą masę innych pytań.
I to praktycznie bez większych potknięć. A ryzyko było i to ogromne. Wystarczy spojrzeć na film "Brightburn" (prod. James Gunn)
z 2019 r., który fakt, że przybysz z gwiazd okazuje się potworem, rozgrywa tylko na podstawowym poziomie bezrefleksyjnej masakry. Żeby nie było – to porządnie zrealizowane, satysfakcjonujące kino klasy B. Jednak potencjał takich historii jest o wiele, wiele większy. Co właśnie świetnie pokazał Millar.
"Czerwony Syn" to nie tylko błyskotliwa satyra na dzieje najnowsze. Obok nawiązań do autentycznych wydarzeń czy postaci historycznych, pojawiają się tu dobrze znane elementy uniwersum DC. Millar czerpie garściami ze spuścizny wydawnictwa - pisze na nowo mniej lub bardziej ikoniczne postacie, reinterpretuje słynne sceny, przenicowuje wątki i przesuwa stałe punkt komiksowego świata. Inteligentnie, śmiało i kreatywnie.
W sukurs Millarowi przychodzą rysownicy: Dave Johnson i Kilian Plunkett. Ten pierwszy dał się poznać jako autor zapadających w pamięć okładek m.in. do "100 naboi". Drugi kojarzony jest przede wszystkim z komiksami ze świata "Gwiezdnych wojen". W "Czerwonym Synu" z powodzeniem połączyli dwie tradycje: klasyczny realistyczny styl i socrealistyczny design. Tak mogłyby wyglądać komiksy w służbie komunistycznej propagandy - zauważa w posłowiu Kamil Śmiałkowski. Stuprocentowa zgoda.
Pierwsze polskie wydanie "Czerwonego Syna" w serii DC Deluxe ukazało się sto lat temu, bo w 2015 r. Od tamtego czasu nakład dawno się wyczerpał, a o cenach na rynku wtórnym lepiej nie wspominać.
Jednak desperatów nie brakowało. I trudno im się dziwić, bo "Czerwony Syn" w pełni zasłużył na miano współczesnej komiksowej klasyki. To nieodzowny element kolekcji szanującego się fana trykotów, ale też każdego ceniącego sobie sprawnie napisane, wciągające historie. Teraz macie szansę nadrobić zaległości i to w ludzkiej cenie.