"Adam runął tuż po czterdziestce"
Przez zbiór Kołodziejczyka przewijają się dziesiątki, pozornie zupełnie niezwiązanych ze sobą bohaterów. W rzeczywistości jednak, choć oni sami przyznaliby to bardzo niechętnie, łączy ich przynajmniej kilka cech. Wszyscy są niespełnieni i rozczarowani miastem, a także: chętnie zrzucą swoją frustrację na innych. Zupełnie tak jak, Ryszard Kacperek, były żołnierz i partyjny aparatczyk, mający za sobą niesławny epizod zjedzenia wszystkich gołębi w mieście i żyjący cały życie w cieniu przyjaciela Bronka. Kacperek tęskni za dostatkami, jakich doświadczał w PRL-u, jednak to jego kolega zostaje burmistrzem. Jemu pozostają jedynie przesyłane przez Bronka pocztówki z egzotycznych krajów. Adam M. "trzeźwiejący alkoholik, wykształcony filozof", remontujący mieszkanie modnej i nowoczesnej Kasi, okazuje się natomiast byłym rekinem finansjery. Jak pisze Kołodziejczyk: "Miał wszystko, co się miewa: amfetaminę rano, kokainę na później (...) bieganie latem, narty zimą, (...) dorabiające w łóżku studentki (...) i Adam runął
tuż po czterdziestce". Z kolei "Józefowie", jak ironicznie nazywa autor ojców walczących o prawo do opieki lub widywania swoich dzieci, zapijają w warszawskiej Bierhalle zło i niesprawiedliwość wymiaru sprawiedliwości.
Na naszych oczach rozpada się tutaj świat, w którym rodzina miała być podstawową i nadrzędną wartością: "Jak mnie, kochany, pozwała w istotnych sprawach ostatnio, w tych co zawsze, dla dobra dziecka, wchodzę na salę w sądzie i idę na swoje miejsce, i słyszę, pani sędzia już recytuje wyrok. Ja jeszcze, czaisz to kochany, idę, żeby usiąść, a szeroki sąd już wie, co mi zrobi (...)".