"W strasznych mieszkaniach strasznie mieszkają straszni mieszczanie"
Otwierający cały zbiór tekst pod tytułem "Demograficzny" można chyba traktować jako wskazówkę prowadzącą do jednego z możliwych odczytań "Dysforii". "Chyba", gdyż w tym wypadku nie mamy do czynienia z dosłowną, prostolinijną i przeźroczystą pod względem stylistycznym prozą. Migawka z życia klasy średniej profiluje jednak nasz punkt widzenia i sugeruje kilka głównych tematów książki Kołodziejczyka.
Oto do nowego bloku developerskiego na warszawskim Tarchominie zaczynają się wprowadzać pierwsi lokatorzy. Jest wśród nich Maciek, prawdopodobnie jeden z dziesiątek lub setek tysięcy młodych, wykształconych i aspirujących, przy okazji pochodzących z prowincji. Jak się okazuje, życie w apartamentowcu jest przesiąknięte nudą, zwalczaną przez regularne podglądanie sąsiadów i mniej lub bardziej pobudzające używki. Całe otoczenie trąci tanią scenografią i odbiega od tego, co można było przeczytać w folderze reklamowym: "Wszystkie okna bloku, reklamowanego przez dewelopera jako Wierzba Chopinowa Ostoja Spokoju W Morzu Zieleni Tak Cicho A Tak Zdumiewająco Blisko Centrum Miasta, a przede wszystkim reklamowanego wcale nie jako blok, tylko apartamentowiec waloru prestige, tchną spokojem pustostanów (...) W dole (...) widać koncepcję fontanny. (...) w krzakach za parkingiem rysuje się kontur przyszłego śmietnika".