"Ludzie", czyli biali wolni mężczyźni
Deklarację Niepodległości Stanów Zjednoczonych, akt prawny z 1776 roku, który uzasadniał niejako prawo amerykańskich kolonii do uniezależnienia się od Korony Brytjskiej, otacza nimb bezprecedensowości. Wedle mitu, który na stałe zapisał się w zbiorowej pamięci, dokument ten absolutnie wyprzedzał swoje czasy i kładł nacisk na egalitarny i demokratyczny charakter społeczeństwa. Zinn wskazuje na naiwność tego myślenia. Zachwyty nad zdaniem "wszyscy ludzie stworzeni są równymi" są jego zdaniem zupełnie zbędne. Określenie "człowiek" nie jest bowiem przeznaczone dla wszystkich: "(...) niektórzy mieszkańcy Ameryki zostali ewidentnie pominięci w owym kręgu wspólnych interesów zakreślonym w Deklaracji niepodległości - Indianie, czarnoskórzy niewolnicy, kobiety (...) Użycie zwrotu "wszyscy ludzie stworzeni są równymi" nie było zapewne celową próbą złożenia deklaracji dotyczącej kobiet. W tym czasie kobiety nie były po prostu brane pod uwagę jako godne włączenia do tej kategorii".
W 1776 roku Amerykanów marzących o całkowitej (a przynajmniej: prawnej) równości czekała jeszcze długa droga. Zresztą, jak pokazuje choćby kwestia równouprawnienia osób czarnoskórych, niektóre zmiany społeczne zachodziły w rzekomej kolebce wolności z ogromnym trudem.