Nasze ciała od dawna są towarem na rynku
Możemy (a nawet powinniśmy) się z tym nie zgadzać, kontynuuje autor "Czerwonego rynku", ale nasze ciała już od dawna są towarem. Owszem, towarem niewygodnym, ale towarem: "Nie powstają w fabrykach jako całkiem nowe produkty, montowane przez pracowników w sterylnych ubraniach - zbiera się je raczej jak używane samochody pozostawione na złomowiskach. Zanim będziemy mogli zapłacić rachunek i zabrać ze sobą ludzką tkankę, ktoś będzie musiał zmienić ją z kawałka człowieka w przedmiot o wartości rynkowej.
W odróżnieniu od używanych samochodów i ich części cenę ludzkiego ciała określa się nie tylko w dolarach. Mierzy się ją również krwią i trudną do oszacowania wartością życia, zarówno ocalonego, jak i utraconego. Kupując fragment ludzkiego ciała, bierzemy na siebie moralną odpowiedzialność związaną z jego pochodzeniem, a także przejmujemy biologiczną i genetyczną historię byłego właściciela. To transakcja, która nigdy się nie kończy".