Dzisiaj: organy za darmo. Czy aby na pewno?
W 1984 roku w amerykańskim senacie Al Gore (na zdj.) powiedział, że "ciało nie powinno być jedynie zbieraniną zapasowych części". "Dziś, z kilkoma nielicznymi wyjątkami, w żadnym kraju nie można legalnie sprzedać krwi, kupić nerki, kupić dziecka do adopcji ani sprzedać swojego szkieletu przed śmiercią. Powstał skomplikowany system umożliwiający dobrowolne przekazywanie różnych części ciała. Oddajemy więc krew do banków krwi, podpisujemy karty ze zgodą na pobranie naszych organów, zapisujemy nasze ciała różnym instytucjom naukowym. Wszystko za darmo" - pisze Carney. Czy aby na pewno za darmo?
"Teoretycznie każdy, kto bierze pieniądze w zamian za część ciała, powinien trafić do więzienia. [...] Niestety, prawo nie zdołało zapobiec czerpaniu profitów z handlu ciałem. System wymyślony przez Titmussa i przyjęty niemal przed cały świat ma dwie zasadnicze wady. Po pierwsze, choć teoretycznie nie można bezpośrednio kupować i sprzedawać ciał, lekarze, pielęgniarki, kierowcy karetek, prawnicy i dyrektorzy szpitali mogą wystawiać rachunki za swoje usługi.
Nie płacisz za serce, ale musisz zapłacić za przeszczep. W rezultacie koszt serca zostaje wliczony w koszt usług związanych z pozyskaniem tego organu. Szpitale i inne instytucje medyczne zarabiają coraz więcej na przeszczepach organów - niektóre przynoszą całkiem spore zyski swoim udziałowcom. Zarabiają wszystkie ogniwa łańcucha dostaw z wyjątkiem samego dawcy. Zakaz kupowania części ciała sprawił, że szpitale dostają je praktycznie za darmo".