"CIA cieni"
Najbardziej bulwersującymi bohaterami "Tajnej wojny Ameryki" nie są wcale politycy. Ani uważany przez niektórych za zbrodniarza wojennego George W. Bush Jr., ani nadużywający dronów Barack Obama, ani krótkowzroczny i porywczy Donald Rumsfeld nie mogą się równać z cynicznym, byłym pracownikiem CIA - Duane'em "Deweyem" Clarridge'em. Jego kariera w wywiadzie rozwijała się wzorcowo aż do wybuchu największego skandalu w dziejach CIA - afery Iran-Contras. Okazało się wtedy, że pozbawione należytej kontroli CIA sprzedawało broń irańskim ajatollahom (toczącym akurat krwawą wojnę ze sprzymierzonym z Ameryką Irakiem Saddama Husajna), by za zdobyte w ten sposób pieniądze finansować nikaraguańskie oddziały śmierci partyzantki Contras. Afera, gdy wyszła na jaw, wstrząsnęła posadami amerykańskiego wywiadu. Jedną z jej ofiar był właśnie Clarridge - nie udowodniono mu wprawdzie bezpośredniego udziału w nielegalnych działaniach agencji, ale oskarżono o krzywoprzysięstwo. Ułaskawiony przez George'a H. W. Busha, sfrustrowany
były agent uważał się za "kozła ofiarnego". I głośno złorzeczył na niewdzięczne CIA.
Okazja do rewanżu przyszła, gdy syn George'a H. W. Busha wyruszył na "wojnę z terrorem". To wtedy Clarridge wpadł na pomysł, by zaproponować amerykańskiej armii swoje usługi jako "prywatnego szpiega" - z pominięciem CIA. Udało mu się zbudować siatkę szpiegów działających na pograniczu afgańsko-pakistańskim. W jej skład wchodzili nie tylko tubylcy, dla których amerykańskie dolary były niezwykle cenne, ale i inni byli amerykańscy agenci. Pentagon, rozczarowany współpracą z CIA, nie mógł przegapić takiej okazji.
Na zdjęciu: Antyamerykańska demonstracja w Pakistanie po zatrzymaniu Raymonda Davisa