Działanie pod przykrywką
Niewiele brakowało, a Daniel padłby ofiarą pewnego nadgorliwego rekruta SDECE. "Rekrutowaliśmy agentów zdolnych do wykonywania tego typu operacji" - opowiadał. "Dawaliśmy im broń białą. W trakcie szkolenia ubrany w dżalabiję odgrywałem cel. Jednemu z tych typów, któremu ewidentnie wydawało się, że chodzi o prawdziwą misję, zacięła się broń. Niepowstrzymany, natychmiast wyjął nóż i starał się skroić mi skórę. Musiałem uciekać! Na szczęście biegałem bardzo szybko i nie zdołał mnie dogonić."
Innego razu SDECE zleciło Danielowi kilka kolejnych misji - ale do miasta miał przyjechać pod przykrywką i udawać promotora skupującego grunty. "Kontaktowałem się z właścicielami, prowadziłem przedłużające się negocjacje, ale nigdy nic nie kupowałem. To była moja fasadowa działalność, idealna przykrywka, nikt o niczym nie miał pojęcia. Miałem tak zwane OMP, zlecenie stałe, co pozwalało mi jeździć w tę i z powrotem oraz zwracać się o pomoc do wojskowych i w prefekturach. Byłem cywilem, ale mogłem korzystać ze wszystkiego. Było bardzo gorąco i miałem mnóstwo roboty" - wspominał. "Misje odbywały się niemal dzień w dzień. Właśnie dlatego SDECE mnie wysłało. Mówiłem po arabsku, więc ubrano mnie odpowiednio i uchodziłem za Araba. Ale kto rano wychodzi za chlebem, może po drodze wpaść na bombę..."