"Niebezpieczeństwo było wszędzie"
Daniel chętnie opowiedział Nouzille'owi o szczegółach swojej pracy. Nazwisko celu, osoby, którą miał "zlikwidować", poznawał dopiero wtedy, gdy zgodził się przyjąć zlecenie. Potem czekał, aż ekipa SDECE zrobi rozeznanie w terenie. Zazwyczaj jednak pracował sam, chociaż przyznawał, że to nie do niego należała ostateczna decyzja. Kiedy wyruszył na swoją pierwszą misję, był zupełnie nieświadomy, jak wiele zagrożeń na niego czeka.
"Niebezpieczeństwo było wszędzie. Jeśli źle się ustawiło materiały wybuchowe, można było samego siebie wysadzić w powietrze. Jeżdżąc do Algierii, ryzykowało się schwytanie przez fellaghas, czyli bandytów. Któregoś razu w Philippeville szedłem ulicą w otoczeniu ochroniarzy. Nagle jak spod ziemi wyrósł jakiś typ, który rzucił się na mnie z fuzją. Chciał mnie zabić. Moja straż go widziała, rozbroili go i powalili na ziemię" - wspominał. "Umknąłem śmierci spod kosy i miałem tego świadomość. Nie ma wątpliwości, że zdarzało mi się też unikać niebezpieczeństwa, którego nawet nie zdążyłem zarejestrować."