Praktyczny poradnik korzystania z usług prostytutek
Swój komiks Brown rozpoczyna od odpowiedzi na najprostsze pytania. Opisując pierwszą wyprawę do prostytutki bardziej niż samym seksem interesuje się problemami praktycznymi. Czy zaprosić dziewczynę do siebie, czy jechać do niej? (ostatecznie pojechał do agencji) A może zagadać prostytutkę na ulicy? (zjeździł na rowerze pół miasta, nie znalazł żadnych) Ile wziąć ze sobą pieniędzy? (obawiając się napadu wziął niewiele ponad zaplanowaną sumę, nie zabrał także portfela i dokumentów) Jak odmówić dziewczynie, którą się nie jest zainteresowanym tak, by jej nie urazić? (na końcu zadawał pytanie nie o wygląd czy o wiek, ale o stawkę, dzięki temu odmowa była odczytywana jako skąpstwo) Jakie są stawi? Czy dać napiwek?(zapłacił 120 dolarów za 30-minutowe spotkanie, dał 40 dolarów napiwku)
Poradnikowy ton dominuje w "Na własny koszt". Czytelnik szukający taniej pornografii będzie rozczarowany. Owszem, Brown rysuje zbliżenia (inaczej niż Matt, któremu udało się zrobić komiks o onanizmie i pornografii bez golizny), ale są to rysunki czysto techniczne - przegląd przez pozycje, które zaliczył z daną prostytutką. Śmieszne, małe, chude postaci chyba nikogo nie są w stanie podniecić, a autorowi w ogóle nie zależy na budowaniu napięcia. Ot, przychodzi do dziewczyny, rozmawia z nią, a następnie dochodzi do transakcji. Każda scena kończy się oceną godną profesjonalisty - pod uwagę brane są nie tylko wygląd i technika, ale i uprzejmość prostytutki, a nawet łatwość kontaktu.