Skrajny egoista
Nieco rozwiązać tajemnicę drugiego pytania. Joe Matt mówi o sobie, bo jest skupionym na sobie egoistą. Słychać to w każdym dialogu i w każdej scenie. Na około 900 kadrach "Spustu" (8 kadrów na stronę, 124 strony) można znaleźć zaledwie kilka, na których nie ma Matta.To on jest tu w centrum uwagi. To wokół niego wszystko się kręci. Można to zrozumieć - wszak mamy do czynienia z komiksem autobiograficznym. Ale trudno nie dostrzec, jak silnie wypychane są problemy innych bohaterów. Chester Brown przyznaje się w pewnym momencie, iż właśnie rozstał się z dziewczyną - nie dowiadujemy się na ten temat nic ponad to jedno zdanie. Seth wciąż stara się mówić o swojej pasji (zbieranie starych komiksów), jednak interesują one Matta tylko wtedy, gdy może na nich zarobić. Niczego nie dowiadujemy się o byłych dziewczynach rysownika, ani właścicielce jego mieszkania i innych współlokatorach. Jedyną osobą, którą Matt wypytuje o życie osobiste jest Mario, ale i tu działa z czysto egoistycznych pobudek.Po prostu
fascynuje go fakt, iż właściciel tak bogatej kolekcji pornografii może żyć w normalnym związku.
Matt, podobnie jak Robert Crumb, daje czytelnikowi pełen dostęp do swojego życia. Opowiada nawet o tych problemach, o których nikt nie chciałby słuchać. Po lekturze "Spustu" nie sposób odczuwać zadowolenie. To komiks, który czytelnika odpycha, oblepia, brudzi.Przypomina mu o jego własnych obsesjach - być może nie tak oczywistych, ale wcale nie mniej wstydliwych. Przecież Matt, pokazując reakcję Setha na stare komiksy, niejako zrównuje jego pożądanie ze swoim.
Jeżeli jest w tej spowiedzi onanisty jakaś satysfakcja, to czuje ją tylko autor. Że w końcu to z siebie wyrzucił.