Bez odpowiedzi
Po lekturze "Spustu" w czytelniku pozostają dwa oczywiste pytania. "Dlaczego Joe Matt jest taki, jaki jest?" i "Dlaczego o tym mówi?".
Na pierwsze z nich nie dostajemy zadowalającej odpowiedzi. Nie dlatego, że Matt jej nie poszukuje, ale chyba dlatego, że po prostu jej nie ma. Pojawia się kilka tropów. Pierwszy jest najbardziej oczywisty - to żenująca sytuacja z licealną sympatią, która chciała się całować nie tylko z Mattem, ale i z innymi chłopcami. Ale to wytłumaczenie tak oczywiste i prostackie, że trudno traktować je poważnie. Drugim, także pochodzącym z dzieciństwa, jest relacja rysownika z matką. Być może to nadopiekuńczość rodzicielki obudziła w artyście niechęć do ludzi i doprowadziła do uzależnienia od prostej przyjemności. Ten wątek wyśmiewa jednak Seth, przypominając, że niechęć Matta do matki jest absurdalna i pozbawiona jakichkolwiek podstaw. Szczegółowo relacjonując tę rozmowę Matt zdaje się przyznawać rację przyjacielowi.
Kolejnym tropem jest zawód miłosny. Joe Matt wielokrotnie wspomina swoją byłą dziewczynę (o niej też narysował komiks). Przemyśleniom tym zawsze towarzyszą gwałtowne emocje - gniew, zażenowanie, tęsknota. Warto jednak pamiętać (a Matt nam o tym uczciwie przypomina), że to nie ona zraniła jego, ale on ją. Był okrutnym i samolubnym partnerem, który doprowadził do rozstania, by móc więcej czasu poświęcać pornografii.
Dlaczego więc Matt spędził całe tygodnie na oglądaniu filmów porno i wycinaniu z nich mężczyzn, by stworzyć "idealną" porno-kompilację? (w ostatnim rozdziale jego kolekcja to przynajmniej 530 godzin starannie wyselekcjonowanej pornografii) Odpowiedź każdy będzie musiał znaleźć sam.