"Mam wszystko w dupie i nie wracam"
Wojtek przyjechał w 1983 roku, miał obserwować niedźwiedzie: "Siedziałem sobie. Te obserwacje to był taki pretekst. Było ich trochę, ale ja tam nic nie kleiłem z tych niedźwiedzi. Patrzyłem, coś pisałem, ile tych niedźwiedzi, ale* to żenada takie obserwacje.* Teraz to jest nie do pomyślenia, żeby jakiemuś Polakowi tak pozwolono [...] To jest generalnie przygoda. Nie było czasu na smutek i grozę polarną. Zimą to takie gały się miało, że fajnie, że się dzieje".
Po pierwszej zimie chciał zostać na Spitsbergenie kolejny rok. Aby dostać pozwolenie na przedłużenie pobytu, zlecono wykonanie badań lekarskich. Zrobiła się afera przez... włosy. Wojtek nosił irokeza i to był to wystarczający powód, by zasugerować mu powrót do Polski. Ale w kraju nie potrafił już się odnaleźć. Kiedy więc tylko dostał pozwolenie na powrót, nie wahał się nawet chwili. Wtedy też pomyślał, że więcej do Polski nie wróci.