Miejsce, w którym się zostaje
Karolina ma dziewięć psów. Pies polarny to w Arktyce konieczność: największe w historii ekspedycje polarne nie udałyby się, gdyby nie psie zaprzęgi, myśliwi wykorzystują je do transportu upolowanej zwierzyny.Pies polarny może dojść wszędzie, potrafi wyczuć, czy lód nie jest zbyt kruchy, ostrzega przed niedźwiedziami, ogrzeje człowieka. Niektórzy twierdzą, że potrafi go wysłuchać, a Karolina jest przekonana, że jeden z jej psów dosłownie uratował jej życie, gdy zginął jej mąż: "Wypłynął swoim zodiakiem [...], bo chciał odwiedzić znajomych. Nie wrócił. Miał trzydzieści trzy lata. Karolina została w Longgyearbyen. Nauczyła się norweskiego i zajęła się psami, na których utrzymanie pracowała całymi dniami. Mówi, że dzięki temu przetrwała. Z psami jest łatwiej, nie zadają zbędnych pytań. Imię Stitcha wytatuowała sobie na nadgarstku".
Wypadek Jacka opisał w "Svalbardposten", lokalnej gazecie, Birger, ówczesny redaktor naczelny. Wypadek wstrząsnął wszystkimi. Birger podsumowuje: "Svalbard jest piękny i dramatyczny. Wszystko jedno, z kim jedziesz, doświadczasz wspaniałego świata. Jeśli jedzie się samotnie, wszystko wydaje się bliżej. Jest się wtedy pokornym i uważnym".