Jedno wielkie muzeum
Ze Spitsbergenu nie przywozi się pamiątek, nie można stąd ruszyć nawet kamienia. Cały Svalbard to teren pod ochroną: wszystkie ślady ludzkiej aktywności datowane przed rokiem 1945 mają status zabytków kultury.* Takim miejscem jest też Piramida (na zdjęciu), dawna osada górnicza na północ od Longyearbyen, wysiedlona w 1998 roku.* Pilnuje jej Wadim Dudkin, którego Piramida nie dziwi: w końcu w Rosji pełno jest wysiedlonych miast. Różnica między Rosją a Spitsbergenem jest taka, że tutaj takie wysiedlone osady to muzea.
Piramida jest w opłakanym stanie. Wypchane niedźwiedzie linieją, na ścianach wiszą stare gazetki, w muzealnym sklepiku - czapki uszanki, matrioszki z Putinem i takie na butelkę wódki. Farba na ścianach obłazi, podłoga skrzypi, a stoły się chwieją. "Kiedyś Piramida była największą rosyjską osadą na Spitsbergenie i szczytem marzeń każdego górnika. Rosjanie odkupili ją od Szwedów w 1927 roku, po czym zasiedlili wykwalifikowanymi pracownikami z ukraińskiego Donbasu i rosyjskiej Tuły, z przerwą na wywózkę wszystkich pod koniec sierpnia 1941 roku, przy okazji ogólnej ewakuacji Rosjan ze Spitsbergenu do Archangielska". Miało być nowocześnie, z rozmachem. Dziś mija się tu budynki z powybijanymi szybami, w stanie kompletnego rozkładu.