„Tempus fugit, aeternitas manet” – jak mawiał dawnymi czasy Wergiliusz, co najzgrabniej przekłada się na polski jako: „czas ucieka, wieczność czeka”. Takie właśnie motto przyświeca opasłej, dwutomowej antologii polskich opowiadań fantastycznych. Nic więc dziwnego, że autorzy wzięli na twórczy warsztat temat czasu, ze szczególnym uwzględnieniem podróży w przeszłość, przyszłość i w innych mniej oczywistych czasowych kierunkach. Jak to się zazwyczaj dzieje w przypadku tego rodzaju tematycznych antologii, znalazły się w niej teksty dłuższe i krótsze, utrzymane w różnych konwencjach subgatunkowych, a co przy lekturze nader istotne – dobre i lepsze, delikatnie rzecz ujmując. Przyjmijmy więc, że te dobre będą chwilą wytchnienia pomiędzy tymi lepszymi – wymagającymi większego skupienia i intelektualnego wysiłku. Do tomu pierwszego weszły opowiadania siedmiorga polskich autorów, w większości znanych już z samodzielnych publikacji. Najdłuższy z tekstów, autorstwa Sebastiana Uznańskiego, to w zasadzie mikropowieść
(liczy bowiem 180 stron). Jako najciekawsze w całym zestawie należałoby wskazać natomiast teksty Jarosława Grzędowicza, Eugeniusza Dębskiego, Pawła Majki i Cezarego Frąca. Tom uzupełniają rozgrywające się w światach, będących tłem także dla ich innych opublikowanych tekstów, opowiadania Mileny Wójtowicz i Marcina Wrońskiego.
Grzędowicz swojego podróżnika w czasie przerzucił do rzeczywistości końca polskich lat 30. ubiegłego wieku („Zegarmistrz i łowca motyli”). Okazuje się jednak, że nie jest to historia, jaką znamy z podręczników. W tej historii husycka reformacja objęła pół Europy, amerykańska wojna secesyjna zakończyła się rozejmem i utworzeniem dwóch państw, a od niedawna niejaki Hitler siedzi w zakładzie psychiatrycznym. Ale jeszcze ważniejsze wydaje się odkrycie, że czas biegnie tutaj inaczej i dlatego ta rzeczywistość „pożera” naszą przeszłość w tempie dwóch dni dziennie. Jeszcze kilkadziesiąt lat, a znana nam przeszłość i będący jej efektem nasz świat przestaną istnieć. Temponauta Munir Kozłowski vel Meier próbuje przeciwstawić się działaniom grupy bezwzględnych agentów dokonujących „korekt” czasu, mających doprowadzić do tego, że wydarzenia popłyną nurtem znanej nam historii. Dlaczego to czyni? Bo w tym czasie, w tej rzeczywistości, w której się znalazł, dużo bardziej mu się podoba. Uważa, że tu właśnie jest
normalnie i chciałby, żeby ta normalność trwała. Wcale nie pragnie wybuchu światowej hekatomby, obozów śmierci, nazizmu i komunizmu dzielących świat na kawałki, a ludzi na zasługujących i nie zasługujących na życie. Nie chce historii, która w XXI wieku zaowocowała systemem totalitarnej kontroli, w którym musiał żyć. Dobrze poprowadzona, interesująca sensacyjno-fantastyczna intryga, garść intelektualnych refleksji, wyraziści bohaterowie pełni ludzkich emocji. Słowem: Grzędowicz w najlepszej formie.
Z kolei Dębski („Najważniejszy dzień w tym roku”) maluje – w formie wspomnień przypadkowego podróżnika w czasie – przejmujący i niezwykle plastyczny obraz świata, w którym konsumpcja i jej reklama zagarnęły chyba już wszystkie możliwe nisze prywatności. W zamian za produkty i usługi ludzie stają się nośnikami implantowanych do ich organizmów reklam. Komunikaty reklamowe wyświetlane są na ich czołach czy przedramionach, wykrzykiwane przez nich co określony czas – zgodnie z zawartym kontraktem. Nawet podczas pogrzebu wybrany członek rodziny zmarłego musi wykrzykiwać spoty reklamowe zakładu pogrzebowego prowadzącego ceremonię. To po prostu marketingowy totalitaryzm. Dodatkowo przyprawiony systemową i prawnie umocowaną ingerencją w ludzkie życie (ścisła kontrola seksualności do osiemnastego roku życia) i śmierć (planowa eutanazja). Aż włos się jeży na głowie! To nie jest Dębski rubaszny i prześmiewczy, jakiego znamy choćby z opowiadań o xameleonie. To wieszcz ostrzegający przed światem, który wydaje się być
tuż za progiem – szczególnie, jeśli nasz świat będzie dalej podążał w tym kierunku, w którym podąża.
Paweł Majka („Poświat”) sprawnie i w intrygujący sposób łączy wątek metafizyczny z klasyczną kosmiczną, eksploracyjną science fiction. We wszechświecie, w którym rozgrywa się akcja jego opowiadania, nastąpiła z dawna zapowiadana apokalipsa – „Bóg oddzielił ziarno od plew”. Ci ludzie, którzy pozostali na świecie po wielkiej – jak ją nazwali – Zmianie, mogą liczyć tylko na siebie. Zyskują też nieoczekiwanych wrogów i sprzymierzeńców. A to dzięki odkryciom Bram do innych światów. Światy te okazują się zamieszkałe przez demony, półbogów, dawno zapomniane bóstwa dawno zapomnianych ludów. Załoga statku kosmicznego „Kopernik” w kolejnych wyprawach zajmuje się eksploracją obcych światów i pozyskiwaniem z nich dóbr, które można wymienić na gotówkę. Ludzie ramię w ramię z demonami (które zresztą podczas Zmiany utraciły większość swych mocy) muszą stawić czoła zagrożeniu, mogącemu przynieść zagładę ich Poświata. Porządny kawałek pomysłowej prozy: nieprzewidywalny, soczysty, wciągający. Aż by się prosiła
kontynuacja.
W końcu Frąc porusza w swoim opowiadaniu temat miłości, która chce pokonać czas („Odnaleźć Annę”). Budowaniem nastroju i zawartością ładunku emocjonalnego przypomina ono nieco świetne klasyczne „Dziesiąte podejście” McIntosha. Młody, obiecujący fizyk Robert, jadąc po pijanemu doprowadza do wypadku, w którym ginie jego narzeczona Anna. Przez dziesięć kolejnych lat męczą go z tego powodu wyrzuty sumienia i śni związane z wypadkiem koszmary. Odmianą losu staje się jego zatrudnienie w Ośrodku Rzeczywistości Alternatywnych, prowadzącym badania nad możliwościami przemieszczania się pomiędzy różnymi strumieniami czasu. Podczas lat spędzonych w tej pracy, w umyśle Roberta krystalizuje się plan, mający na celu doprowadzenie do ponownego połączenia się z ukochaną – w alternatywnej płaszczyźnie czasowej. Lata badań, ukrywania własnych pragnień przed wszystkimi, życia w konspiracji, mają w końcu mają przynieść zamierzony efekt. Jednak ceną za to ma być zniszczenie ośrodka, śmierć niewinnych ludzi, zniszczenie
projektu. Czy Robert będzie w stanie tego dokonać? To jeden z intrygujących dylematów moralnych, zobrazowanych w opowiadaniu Frąca. Opowiadaniu dobrze napisanym, treściowo wyważonym, psychologicznie prawdopodobnym, ciekawie rozgrywającym nienowy temat, dającym do myślenia.
Bieg czasu każdy z nas odbiera odmiennie niż ktokolwiek inny. Podobnie inaczej każdy z nas postrzega czas w różnym okresie swego życia. I tak samo innym jawi się czas dla poszczególnych autorów, których teksty złożyły się na pierwszy tom Tempus fugit. Warto te indywidualnie zróżnicowane wizje poznać, dać im się wciągnąć albo nawiązać z nimi polemikę. I porównać z tymi, które znalazły się w drugim tomie antologii.