"Samobójstwo, które się nie udało". Afazja dotknęła go, gdy miał 72 lata
Sławomir Mrożek to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy. Po raz pierwszy na ręce czytelników trafia jego obszerna biografia.
Ludzi i świat obserwował zwykle z boku, z ukosa, z dystansu. Milczek – ale dusza towarzystwa, ponurak – ale humorysta. Był znany z nieśmiałości, jednak kobiet w jego życiu było zwykle więcej niż przewiduje zwyczaj, co powodowało trudne do uniknięcia kolizje.
Paradoksy i sprzeczności składające się na legendę Sławomira Mrożka można by mnożyć, ale Anna Nasiłowska postawiła sobie na szczęście inny cel: opierając się na materiałach źródłowych i kreśląc kontekst historyczny, wypełniła białe plamy i złożyła te pozornie niepasujące do siebie elementy w kompletną, spójną i wciągającą biografię. Znakomita biografistka wyjaśnia też tajemnicę "podwójnego debiutu" Sławomira Mrożka, przybliża postać jego pierwszej żony i rzuca nowe światło na okoliczności wyjazdu pisarza z Krakowa.
Prezentujemy fragment książki "Mrożek. Biografia" Anny Nasiłowskiej, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Mrożek zajmował się w tym czasie współpracą z Wydawnictwem Literackim: kolejne tomy korespondencji, dzienniki. Trzy tomy "Dziennika" ukazały się w 2010, 2012 i 2013 roku, są wyjątkowo obszerne i ich edycja wymagała wielu lat przygotowań. Zacząć trzeba było od przepisania rękopisu, potem autor wprowadzał zmiany, pewne rzeczy wyrzucał (całymi stronami), zmienił prawdziwe imiona na pseudonimy, jak "N" i "Y". Praca nad dziennikiem rozpoczęła się jeszcze w okresie mieszkania w Krakowie.
Kosz pochłonął całe wątki, powstały luki faktograficzne, nie mówiąc o tym, że wiele osób poczuło się skrzywdzonych – albo ze względu na zbyt intymne sprawy, albo też na pominięcia, niezrozumiałe milczenie. Klucz doboru fragmentów był intuicyjny, czasem zależny od kaprysu autora. "Szczerość" dziennika to pojęcie względne, szczery był autor w momencie pisania, co odbija się (niestety negatywnie) na konstrukcji tekstu; w momencie komponowania wersji drukowanej ulegał różnym wyobrażeniom o własnej przeszłości i o sobie samym. Nie ufryzował się jednak według z góry założonego wzoru, pozostawił lejące się całymi stronami rozważania zapisywane po nocy, ze szklanką alkoholu.
I tak to się toczyło do 15 maja 2002 roku. Mrożek uważał maj za swój fatalny miesiąc. Mimo niedzieli siedział w krakowskim mieszkaniu przy stole i coś pisał, gdy nagle poczuł się dziwnie, napotkał nieznany dotąd opór. Zdania uciekały. Susana zorientowała się, że jest niedobrze, wezwała od razu specjalistę. I wtedy uratowała mu życie po raz drugi.
To był udar. Jak wiadomo, w wypadku udaru kluczowe znaczenie ma szybkie udzielenie fachowej pomocy. Stwierdzono porażenie ośrodka mowy, co spowodowało afazję, z której początkowo pacjent nie zdawał sobie sprawy. Niemożność używania słów to dla pisarza cios uniemożliwiający jakąkolwiek aktywność twórczą.
Już w szpitalu rozpoczęły się ćwiczenia ruchowe i poznawcze, były proste niczym zabawy dla dzieci, ale dla pacjenta nie zawsze łatwe do wykonania. W tym czasie Susana przeprowadzała ich do nowego mieszkania, a raczej dwóch, połączonych, widnych, przy ulicy Staromostowej, z których rozciągał się widok na Wisłę i Skałkę. Tak jak niegdyś z mieszkania przy avenue Franco-Russe można było patrzeć na Sekwanę i rysujące się w oddali Trocadero.
Długa rehabilitacja z panią Beatą Mikołajko przyniosła bardzo dobre efekty, skoro możliwe było napisanie "Baltazara" (publikacja w roku 2006).
(...)
Kim jest Baltazar? To postać z biblijnej Księgi Daniela, ostatni król babiloński, który wyprawił "ucztę Baltazara". To wtedy pojawić się miało słynne proroctwo: mane, tekel, fares – policzono, zważono, rozdzielono. Jest tu też inny ukryty motyw: ostatnim dramatem Stanisława Wyspiańskiego był "Daniel" i oczywiście pojawia się w tym utworze Baltazar. Baltazar to także trzeci z Trzech Królów, czy też Magów, mędrców ze Wschodu. W Jungowskiej tradycji interpretacji snów byłby to tak zwany sen wielki, odsłaniający warstwy symboli jaźni ponadindywidualnej. Jakie przesłanie przyniósł Baltazar? Przerażające: porzuć swoje dawne "ja", przestań być, kim byłeś. Uciekaj od siebie samego!
Autor pisał, że "tamten człowiek nie istnieje", i twierdził, że afazja to jak "samobójstwo, które się nie udało". Taka przemiana uwalnia od ocen, wszelkie "sądy publiczności", od których Mrożek był całe swoje życie jako artysta uzależniony, których zakładnikiem się stał jako twórca teatralny, przestają obowiązywać, Baltazar nie musi się już podobać, może milczeć. Jeśli jednak "tamten człowiek nie istnieje", to czyje są wspomnienia z dzieciństwa w Borzęcinie i Porąbce Uszewskiej? Ten ruch jest niekonsekwentny, przynosi sprzeczność. Inaczej być nie mogło: jednym z koniecznych zabiegów terapii było odświeżenie pamięci o przeszłości i wzmocnienie w ten sposób tożsamości pacjenta. Opowiadanie leczyło, gdyż było odzyskiwaniem słów i odbudową zachwianego "ja".
Mrożek łączył też kolejny kryzys zdrowotny z powrotem do Krakowa i przypominał swój film "Powrót". Także w dramacie "Portret" udar odbiera jednemu z protagonistów zdolność poruszania się i mówienia, co powoduje, że jest skazany na pomoc tego drugiego, ale nie jest w stanie wypowiedzieć przebaczenia. Powodem udaru w akcji sztuki jest powrót do spraw z przeszłości. Mrożek nie miał jednak niezałatwionych, skrywanych tajemnic, politycznie ze stalinizmem rozliczył się do końca w latach osiemdziesiątych.
Na początku w Krakowie doznał wrażenia podwójności czasu – z zaułków, ze znanych miejsc wyłaniał się nagle on sam jako młody człowiek. Język polski słyszany na ulicy, od czego się przez ponad 30 lat spędzonych za granicą odzwyczaił, odbierał wyjątkowo emocjonalnie. Słyszał i rozumiał wszystko – za dużo, za intensywnie. Przywykł do tego, że między nim a światem jest dużo większa bariera obcości. Zmasowany atak młodej krytyki na niego też nie należał do miłych doświadczeń; poprzednią aferę wokół "Śmierci porucznika" obserwował z daleka, więc jakby przeszła bokiem.
W zmianę imienia wpisany jest też gest magiczny. W "Dziadach" Mickiewicza, w części trzeciej, gdy kobieta w czerni prosi Guślarza o przywołanie ducha ukochanego, okazuje się to niemożliwe. "Albo zmienił ojców wiarę / Albo zmienił imię stare" – mówi Guślarz. Zmienił imię, jest niedostępny dla przywołującego: pasterka nie wie, że Gustaw, jej kochanek, przemienił się w Konrada. Obecność magicznych procedur w tekście napisanym przez racjonalistę może wydać się dziwna, ale to powierzchowny punkt widzenia. Nigdy magia nie kwitła tak bardzo jak w epoce oświecenia: symbolika masońska, rytuały… Rozum wie, że nie potrafi przeniknąć wielu spraw, które musi powierzyć intuicji lub tymczasowym przewodnikom po krainach ciemności. Istnieje też pogląd, że religia, z jej kodyfikacją rytuałów i wierzeń, stanowi barierę przed zalewem ezoteryki i magii. Kryzysy zdrowotne konfrontowały Mrożka z problemem, jak NIE być, gotów był porzucić swoje "ja", wypuścić z rąk pióro (co, odkąd pisał na komputerze, stało się przenośnią), ale jednocześnie zagarnął ku sobie najwcześniejsze wspomnienia, które go stworzyły.
Nie porzucił też siebie jako Mrożka, nie stał się Baltazarem. "Ta książka nie pretenduje do doskonałości. Jeżeli tylko okaże się na poziomie, to cel – powrót do pisania po udarze mózgu – zostanie osiągnięty" – kończył autobiografię.
Książka jest pionierska w literaturze polskiej przez otwarte potraktowanie tematu niepełnosprawności, nowego i bardzo ważnego. No i przynosi bardzo wiele informacji o Mrożku, o jego rodzinie, o przeżyciach w okresie okupacji, o wyborach życiowych. Pewne błędy – które w tej książce prostowałam – wynikają z tego, że nie prowadził poszukiwań, polegał wyłącznie na swojej pamięci, a pamięć jest zawodna.
Mimo sukcesów rehabilitacji ograniczenia jednak pozostały. Pomagali dawni koledzy z Liceum Nowodworskiego, Władysław Wolter urządzał co tydzień spotkania, Ryszard Szewczyk zabierał Mrożka na spacery. W spotkaniach uczestniczył też Janusz Smólski. Odnalezieni po latach koledzy z czasów nauki w Nowodworku opowiadali dawne historie. Zaczęły powracać wspomnienia. Upośledzone zostały funkcje związane z posługiwaniem się liczbami, na przykład odczytywanie godziny. Alarmy, kody, PESEL, zabezpieczenia PIN, hasła dostępu – tym najeżone jest otoczenie współczesnego człowieka.
Powrót do dawnej aktywności był niemożliwy. Tymczasem ukazywały się kolejne książki, przybywało tomów korespondencji. Nawet nie pisząc niczego nowego – wciąż publikował nowe tomy.
Mieszkanie przy Staromostowej było pełne światła, ale czyhała w nim przykra niespodzianka. Na górze zamieszkała młoda kobieta z córeczką. Elegancka pani chodziła po mieszkaniu w butach na wysokich obcasach, stukając głośno, córeczka odbijała piłkę o podłogę. Dla Mrożka to była codzienna udręka, koszmar, tortura.
Gośćmi najnowszego odcinka "Clickbaitu" są Kamila Urzędowska (pięknie malowana Jagna z "Chłopów") oraz Jan Kidawa-Błoński (reżyser sequela kultowej "Różyczki"). Na tapet wzięliśmy też: "Kosa", "Horror Story", "Imago", "Freestyle", "Święto ognia" i "Tyle co nic", czyli najciekawsze filmy 48. festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.