Sławomir Mrożek bawił się kobietami. Życie Romy Ligockiej zamienił w koszmar
Po śmierci pierwszej żony, Marii, Sławomir Mrożek długo nie mógł dojść do siebie. Sposobem na oswojenie bólu okazała się zmiana mieszkania. Mrożek przeprowadził się do 7. dzielnicy Paryża, zajmując tam "najpiękniejszy i najbardziej komfortowy" lokal, jaki w życiu posiadał. W nowym mieszkaniu nic nie budziło bolesnych skojarzeń. Tutaj mógł spotykać się z innymi kobietami i nie miał wrażenia, że popełnia zdradę wobec zmarłej. Nawiązał kilka gwałtownych romansów, m.in. z plastyczką, Romą Ligocką. Co wydarzyło się później?
Sławomir Mrożek bawił się kobietami. Życie Romy Ligockiej zamienił w koszmar
W życiu literata zaczęły pojawiać się różne panie, czasami nawet kilka jednocześnie. Nie traktował ich zbyt poważnie i nie zamierzał się wiązać. W swych zapiskach okazał się człowiekiem wyjątkowo dyskretnym, oznaczał partnerki tylko inicjałami. Jednak utrzymywanie równoczesnych romansów wymagało odpowiedniej logistyki, dlatego czasami rozpisywał swoje plany w "Dzienniku", nie chcąc pogubić się w skomplikowanych układach męsko-damskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Poczciwa lojalność wobec Y. Nie 'uwieść' Y. Takoż poczciwość wobec W. Nie 'uwieść' U. Nie mówiąc o poczciwości wobec D. Nie 'uwieść' E.". Czasami rzeczywiście było ciekawie, bo panie dosłownie mijały się w jego drzwiach i aż dziw, że nie dostrzegały rywalek. "Jestem w Stuttgarcie – notował Mrożek we wrześniu 1977 r. – ale jakby mnie nie było. Z Y. jestem na rozstaniu, ale dwuznacznie, niby z R. blisko, ale jak najdalej, D. zaś albo przyjdzie, albo nie przyjdzie".
Prowadził ze swoimi partnerkami obfitą korespondencję, co wykorzystała polska Służba Bezpieczeństwa. Kilka razy przeszukiwano jego paryskie mieszkanie, przy okazji skopiowano listy od przyjaciółek. Mrożek nie mógł zrozumieć, skąd niektóre z jego pań nagle dowiedziały się o swoich rywalkach…
Nie miał najlepszego zdania o płci pięknej. Uważał, że rzadko można spotkać naprawdę inteligentną kobietę, a połączenie walorów umysłu, urody i dobrego charakteru pozostawało wyłącznie w sferze marzeń. Kiedyś znalazł to wszystko w osobie Marii, a teraz wydawało się to nieosiągalne. Dość często go to irytowało. "Nigdy nie miałem objawów morderczo-erotycznych – tłumaczył jednak – i mam nadzieję, że interesuje mnie to nie z powodów zboczenia. Owszem, biłem czy dusiłem (raczej podduszałem), ale nie z miłości, tylko doprowadzony do furii dokuczliwą głupotą".
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
Roma Ligocka romansowała z Mrożkiem
W gronie jego ówczesnych partnerek można zidentyfikować chyba tylko R. – Romę Ligocką, plastyczkę z Krakowa, kuzynkę Romana Polańskiego. Od kilku lat wraz z synem i mężem, reżyserem Janem Biczyckim, mieszkała w Bawarii. Biczycki odnosił sukcesy, wykładał na uczelni w Monachium, a Roma źle znosiła ograniczenie do roli żony i matki. Zażywała coraz większe dawki leków antydepresyjnych, ale gdy pewnego dnia w jej mieszkaniu pojawił się Mirek (tak nazywała Sławomira w swej autobiografii), przeżyła objawienie.
Mrożka zaprosił do nich jej mąż, ale tego dnia był nieobecny. "Mirek wchodzi do środka. Zapala fajkę, otwiera butelkę wina. I opada na kanapę. Zaczynamy rozmawiać i nie jesteśmy w stanie przestać. Nadchodzi wieczór, a potem noc. Rozmawiamy i rozmawiamy – o Krakowie, o Polsce, o sobie. Kiedy nastaje poranek, a sąsiadka włącza odkurzacz, jest już po nas…".
Ligocka i Mrożek - Roma straciła dla niego głowę
Kolejne miesiące upłynęły im na wymianie korespondencji, telefonów i kwiatów. Będący w ciągłych rozjazdach Biczycki niczego nie podejrzewał, a Roma coraz bardziej traciła głowę. Nie potrafiła się oprzeć atrakcyjnemu, samotnemu mężczyźnie w średnim wieku, niezwykle inteligentnemu i zamożnemu, cieszącemu się coraz większą sławą. Na dodatek był to człowiek, który wydawał się ją rozumieć znacznie lepiej niż mąż.
"Na takie właśnie uczucie moje serce tylko czekało, a teraz mu się poddaje – przyznawała. – To nie jest wyłącznie kwestia aury sukcesu, która otacza tego mężczyznę jak podniecający zapach. Jego pewność siebie obdarza mnie również poczuciem pewności. Ale przede wszystkim on stanowi dla mnie kawałek mojej ojczyzny. Jest tym, za czym tęskniłam przez długie lata w Niemczech i co teraz pojawiło się nagle w moim życiu".
Ligockiej wydawało się, że jest mu potrzebna, poczuła się znów "godnym miłości człowiekiem". Porzuciła tabletki, bo uczucie do Mrożka w zupełności jej wystarczało. Zdecydowała się odejść od męża i przenieść do Stuttgartu. Stamtąd było nieco bliżej do Paryża i do ukochanego. Dostała dobrą pracę w telewizji jako kostiumolog, zaczęła realizować się zawodowo. Angażowano ją przy wielu filmach, a wśród nich był również "Powrót", którego scenarzystą i reżyserem był Mrożek.
"Rola, którą właśnie dla siebie odkryłam nie jest zła – wspominała Roma. – To rola niezależnej, pewnej siebie kobiety biznesu, zarabiającej własne pieniądze, dobrze wykonującej swoją pracę, a do tego wychowującej dziecko. A więc żyję tak, jak 'się żyje' w dzisiejszych czasach".
Decydował o tym, co nosiła Roma i nienawidził dzieci - to nie mogło się udać
Spotykali się jednak rzadko, gdyż Mrożek przebywał głównie w Paryżu. Czasem przyjeżdżała do niego na weekend, a wtedy chodzili na romantyczne kolacje. Czuła się szczęśliwa. Szybko jednak zorientowała się, że życie z pisarzem to trudne wyzwanie.
"Doszłam do wniosku, że nie jest łatwo być przyjaciółką Mirka. Sławny pisarz ma ważne myśli i nie wolno mu przeszkadzać. Zdarza się, że wstaje w nocy, siedzi i rozmyśla z fajką w ustach. Wolno mi robić i wkładać na siebie jedynie to, co mu się podoba. Mirek lubi, kiedy wyglądam jak nierzucająca się w oczy dama. Zresztą śmiać się wolno mi tylko z nim".
Dużo rozmawiali, ona jako pierwsza czytała jego utwory, a on dawał do zrozumienia, że liczy się z jej opinią. Jednak ich rozmowy dotyczyły głównie jego problemów, bo życie wewnętrzne pisarza "było wystarczająco interesujące dla nich obojga". Zdawała sobie sprawę z jego egocentryzmu i godziła się z nim.
Nie zauważyła jednak, że Mrożek wręcz organicznie nie znosił dzieci, na sam dźwięk ich głosów starał się zniknąć. Nie wróżyło to dobrze związkowi z kobietą, która ma syna i chce być nie tylko kochanką, ale także matką. Ligocka nie zauważyła również, że była tylko jedną z kilku partnerek Mrożka. Wcale zresztą nie najważniejszą, bo w tamtym czasie pisarz przeżywał burzliwy związek z Amerykanką określaną w "Dzienniku" jako Y.
Może Roma po prostu chciała wierzyć, że jest tą jedyną... Dlatego szokiem był dla niej list, w którym pisarz zerwał ich znajomość, tłumacząc to potrzebą samotności. Na domiar złego zbiegło się to ze śmiercią jej mieszkającej w Wiedniu matki. "Jak on może beze mnie żyć? – pytała Ligocka samą siebie. – Kto będzie siedział wieczorem na poduszce u jego stóp i opowiadał mu o tym starym, cudownym mieście, które kiedyś było naszym miastem rodzinnym? Jak ja mogę istnieć bez niego? Bez słodkiego zapachu jego fajki? Bez jego koszul w paski, które wyglądają w mojej szafie jak szkolne zeszyty w linie?".
Roma była mamą 12-latka. Nie sądziła, że Mirek ją opuści. A jednak
Roma szukała przyczyn rozpadu ich związku w ciemnych stronach męskiej psychiki. Nie przyszło jej do głowy, że partner mógł całą sprawę traktować jako niezobowiązującą przygodę. Uważała, że wystraszył się odpowiedzialności.
"Dlaczego Mirek mnie opuścił? To pytanie wiruje w mojej głowie jeszcze długo potem, jeszcze miesiące później. Oczywiście znam odpowiedź. On po prostu boi się konieczności zajęcia się kobietą i jej 12-letnim synem. Nie chce się wiązać, nie chce ponosić odpowiedzialności. Chce być sam, chce mieć święty spokój".
Ligocka nigdy nie zapomniała o ukochanym, choć bardzo się o to starała. Wpadła w głębokie uzależnienie od antydepresantów. Pytana o niego po latach, w pierwszej chwili nie chciała w ogóle rozmawiać na ten temat. Po chwili jednak z westchnieniem stwierdziła: "Mało wtedy nie umarłam. Cóż mogę powiedzieć? To człowiek, który kocha tylko i wyłącznie siebie. I w życiu nie widziałam tak wielkiej miłości".