Sławomir Mrożek bawił się kobietami. Życie Romy Ligockiej zamienił w koszmar
Po śmierci pierwszej żony, Marii, Sławomir Mrożek długo nie mógł dojść do siebie. Sposobem na oswojenie bólu okazała się zmiana mieszkania. Mrożek przeprowadził się do 7. dzielnicy Paryża, zajmując tam "najpiękniejszy i najbardziej komfortowy" lokal, jaki w życiu posiadał. W nowym mieszkaniu nic nie budziło bolesnych skojarzeń. Tutaj mógł spotykać się z innymi kobietami i nie miał wrażenia, że popełnia zdradę wobec zmarłej. Nawiązał kilka gwałtownych romansów, m.in. z plastyczką, Romą Ligocką. Co wydarzyło się później?
W życiu literata zaczęły pojawiać się różne panie, czasami nawet kilka jednocześnie. Nie traktował ich zbyt poważnie i nie zamierzał się wiązać. W swych zapiskach okazał się człowiekiem wyjątkowo dyskretnym, oznaczał partnerki tylko inicjałami. Jednak utrzymywanie równoczesnych romansów wymagało odpowiedniej logistyki, dlatego czasami rozpisywał swoje plany w "Dzienniku", nie chcąc pogubić się w skomplikowanych układach męsko-damskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Seriale w 2024. Szykują się genialne premiery!
"Poczciwa lojalność wobec Y. Nie 'uwieść' Y. Takoż poczciwość wobec W. Nie 'uwieść' U. Nie mówiąc o poczciwości wobec D. Nie 'uwieść' E.". Czasami rzeczywiście było ciekawie, bo panie dosłownie mijały się w jego drzwiach i aż dziw, że nie dostrzegały rywalek. "Jestem w Stuttgarcie – notował Mrożek we wrześniu 1977 r. – ale jakby mnie nie było. Z Y. jestem na rozstaniu, ale dwuznacznie, niby z R. blisko, ale jak najdalej, D. zaś albo przyjdzie, albo nie przyjdzie".
Prowadził ze swoimi partnerkami obfitą korespondencję, co wykorzystała polska Służba Bezpieczeństwa. Kilka razy przeszukiwano jego paryskie mieszkanie, przy okazji skopiowano listy od przyjaciółek. Mrożek nie mógł zrozumieć, skąd niektóre z jego pań nagle dowiedziały się o swoich rywalkach…
Nie miał najlepszego zdania o płci pięknej. Uważał, że rzadko można spotkać naprawdę inteligentną kobietę, a połączenie walorów umysłu, urody i dobrego charakteru pozostawało wyłącznie w sferze marzeń. Kiedyś znalazł to wszystko w osobie Marii, a teraz wydawało się to nieosiągalne. Dość często go to irytowało. "Nigdy nie miałem objawów morderczo-erotycznych – tłumaczył jednak – i mam nadzieję, że interesuje mnie to nie z powodów zboczenia. Owszem, biłem czy dusiłem (raczej podduszałem), ale nie z miłości, tylko doprowadzony do furii dokuczliwą głupotą".
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: