Prywatna polityka byłego prezydenta
Jak zapewnia Bill Clinton, prezydentura zaspokaja wszelkie ambicje, potem ma się ochotę zejść z ringu politycznej walki i zacząć działać na rzecz własnego kraju, zrobić dla niego coś wielkiego i dobrego. Bardziej dosadnie określa tę sytuację Brent Scowcroft, doradca Busha seniora: "Byli prezydenci mają duże kompetencje ze względu na swoją wysoką pozycję. Ale korzystanie z ich usług bywa dość niebezpieczne, ponieważ, skądinąd słusznie, wydaje im się, że wiedzą znacznie więcej niż inni".
Wzajemne relacje między prezydentami komplikują się, gdy były przywódca amerykański próbuje prowadzić własną politykę. Takie zachowanie może wywołać trudne do przewidzenia konsekwencje dla Stanów Zjednoczonych, a czasem i dla całego świata. W 1994 roku Carter, na polecenie Clintona pojechał do Korei Północnej, gdzie miał przekazać pewną ważną wiadomość i zdobyć informacje na temat nuklearnych zamiarów Kim Ir Sena. Poczuł się jednak na tyle swobodnie, że wynegocjował umowę, która miała na celu zapobieżenie kryzysowi, a następnie ogłosił ją w CNN. Urzędnicy prezydenccy nie dowierzali własnym oczom, kiedy to słuchali jego wypowiedzi, zgromadzenie przy jednym telewizorze w Zachodnim Skrzydle Białego Domu. Jeden z nich nazwał Cartera: "zdradzieckim kutasem."
Na zdjęciu: Obamowie, Bill Clinton i Jimmy Carter