Sala tortur
Tortury były na Rakowieckiej na porządku dziennym.
- Ponieważ bicie kijem było niewygodne, wartownicy znaleźli kawałek kabla grubości wiecznego pióra, ogumionego, z cienkim drutem wewnątrz. Tą gumą posługiwało się kilku oficerów, a później każdy zaopatrzył się w kawałek kabla - przyznawał po latach Jerzy Kędziora z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Naturalnie wówczas śledczy zaprzeczali, jakoby kiedykolwiek znęcali się nad ofiarami, i zapewniali, że nigdy nie stosowali przemocy.
- Aresztowani nie zgłaszali mi o tego typu sytuacjach - mówił jeden z nich, Krawczyński.
- Osoby te nie zgłaszały mi takiego faktu, aby były bite w śledztwie - wtórował mu Kiszel.
- Nie widziałem żadnych obrażeń na ciele przesłuchiwanych i o nich nie słyszałem - zapewniał Chimczak.