Francuski łącznik
Na razie groziło im wspomniane 5 lat - mieli znakomity materiał, ale żeby "zasłużyć" na najwyższy wymiar kary, musieli go jakoś przekazać na Zachód. Rozwiązanie przyszło wraz z wizytą znajomego, sekretarza ambasady francuskiej Oliviera de la Baume. Zgodził się bez wahania. Zdjęcia przekazywane miały być w poczcie dyplomatycznej, pieczołowicie schowane w walizce przykutej kajdankami do nadgarstka kuriera kursującego pomiędzy Warszawą a Ministerstwem Spraw Zagranicznych Republiki Francuskiej. We Francji, kopertę zaadresowaną bezpośrednio przez Oliviera, odebrać miała wskazana osoba.
Teoretycznie wszystko było proste, tylko że w ten sposób wykrystalizował się zaledwie etap drugi. Kłopot stanowiło przekazanie zdjęć sekretarzowi, zwłaszcza, że teren ambasady był obstawiony przez esbeków, a każdemu pracownikowi towarzyszył co najmniej dwuosobowy "ogon", który zupełnie się z tym nie krył.