Wielkie idee i małe życia
Znakomitym uzupełnieniem historii "Buntownika z Warszawy" jest dziennik osobisty Małgorzaty Niezabitowskiej. Odrobinę doprecyzowuje to, czego nie mogła napisać w tym pierwszym dokumencie ze względów bezpieczeństwa, wciąż jednak widać, że i tu musiała się bardzo ograniczać. Obydwa dzienniki powstawały równolegle. W tym prywatnym można było pozwolić sobie na podawanie nazwisk i opowieści o przyjaciołach, do których należeli m.in. państwo Bugajscy, Elżbieta i Ryszard.
Autorka słusznie napisała, że po Sierpniu’80 Polacy poczuli celowość swej pracy i w końcu zaczęli wytwarzać coś, pod czym mogli się podpisać. Po latach frustracji, społecznej schizofrenii, codziennego marnotrawstwa i organizacyjnej degrengolady, nareszcie mieli swoje pięć minut. W grudniu 1981 roku to poczucie zostało zniszczone przemocą i kłamstwem, odebrano im perspektywy. W końcu jednak otrząśnięto się z początkowego szoku. "Dzienniki" Małgorzaty Niezabitowskiej dokumentują ten proces wstawania z kolan i świetnie spełniają swój nadrzędny cel, jakim było oddanie prawdy o stanie wojennym. O reżimowych kłamstwach, przemocy, o konspiracyjnej pracy oraz o zwykłych, szarych ludziach, którzy po prostu próbowali przetrwać, umęczeni, przerażeni horrendalnymi podwyżkami. Ludziach, którzy na końcu wielogodzinnych kolejek znajdowali jedynie puste półki i zamiast myśleć o wielkich sprawach czy wzniosłych ideach, borykali się z niemożnością wyżywienia rodziny.