''W moim kraju wojna!''
Jednym z najmocniejszych fragmentów prywatnego dziennika nie były dla mnie opisy konspiracji, a właśnie takie zderzenie Niezabitowskiej, dziennikarki rozemocjonowanej etosem i patosem, z pensjonarkami szpitala położniczo-ginekologicznego. Pensjonarkami, które zupełnie nie rozumiały przemowy o reżimie, wojnie, o propagandzie i podziemiu. Nie mogły pojąć, czym redaktorka się tak ekscytuje, zwłaszcza tu, gdzie są zupełnie inne, dużo bardziej przyziemne problemy.
Zresztą lektura całej książki "W twoim kraju wojna!" była dla mnie niemałym przeżyciem. Przypomniała mi czasy nieodległe przecież, a zapewne ciężkie do wyobrażenia dla przedstawicieli nowego, wolnego pokolenia wyrosłego w Rzeczpospolitej wolnej, a nie Ludowej. Jak to ktoś celnie napisał, pierwszego od lat pokolenia, któremu starsi zrobili ten psikus, że pozwolili dorosnąć nie dając szansy na zbuntowanie się przeciwko poprzednikom. Wreszcie pokolenia, które chyba zbyt dobitnie przekonało się, że rozczarowanie sprawami i ideami, o które walczyli ich rodzice, bywa równie wielkie, jak wielkie były owe sprawy i idee.
Mirosław Szyłak-Szydłowski/ksiazki.wp.pl