Wyparcie prawdy
Autorka pisząc list do zmarłego ojca przyznała się, że przez pięćdziesiąt lat trwała w kłamstwie dla innych, a przede wszystkim dla siebie. Przez pół wieku powtarzała, że Niemcy wręczyli jej kilof i posłali do pracy przy kuchniach. Dopiero jej przyjaciółka Frida uporządkowała jej wspomnienia. Kuchnie były w rzeczywistości krematoriami. "Pracowały pełną parą, były tak przeładowane, że z kominów zamiast dymu buchały płomienie. Rzucały się w oczy i były sygnałem dla alianckich samolotów, które zaczęły już bombardować pobliskie fabryki zbrojeniowe."
Niemcy musieli więc zmienić dotychczasowe metody. Marceline i inni więźniowie zostali wysłani do kopania dołów, do których wrzucano trupy i polewano benzyną. Nowy sposób pozbywania się ciał nie był tak efektywny jak korzystanie z pieców, jednak płomień wydobywający się z dołów nie był widoczny dla wrogich samolotów.