Tatuaż
Pewnego dnia do obozu zaczęto przywozić Węgrów. 8-10 transportów dziennie, setki tysięcy ludzi. "Kazali im się rozbierać i posyłali do komór gazowych: najpierw dzieci, niemowlęta i starców. Jak zwykle." Więźniowie, którzy mieli zginąć dopiero kilka dni później, trafiali do "Meksyku". Tak obozowicze nazywali zalążek nowego obozu obok krematoriów. "Kanada" była miejscem segregacji odzieży i wymarzonym miejscem do pracy. "Czasami trafiało się tam na zeschniętą skórkę chleba w jakiejś kieszeni albo na złotą monetę pod podszewką."
Kiedy Marceline przechodziła w towarzystwie innych kobiet obok nowo przybyłych, niektórzy podchodzili do ogrodzenia i próbowali się czegokolwiek dowiedzieć. Węgierki pozbawione dzieci powoli traciły nadzieję, ale jeszcze się nie poddawały. Kiedy jednak dowiedziały się, że bez wytatuowanego numeru nie mają szansy na przeżycie, musiały się pogodzić ze swoim losem. "Numer był dla każdego szansą, zwycięstwem, ale i hańbą."