Nieoczekiwane spotkanie
Pewnego dnia Marceline opuściła z grupą kobiet teren obozu, żeby pracować przy nowej drodze do krematorium numer 5. Po skończonej robocie, około szóstej popołudniu, wracały piątkami do baraków, gdy nagle dziewczyna zobaczyła grupę więźniów z sąsiedniego obozu. Wśród mężczyzn był jej ojciec. Niewiele myśląc oboje wyrwali się z szeregu i zaczęli biec ku sobie. "Padłam ci w ramiona, wtuliłam się w nie całą sobą. (...) Czułam się taka szczęśliwa, że cię widzę! Odzyskaliśmy zmysły i dotyk kochanego ciała, na tę chwilę, za którą przyszło nam drogo zapłacić" - wspomina autorka.
Za tych kilka sekund szczęścia dziewczyna musiała surowo zapłacić. Esesman podbiegł do nich, uderzył ją i zaczął wyzywać od kurew. "To moja córka!" - krzyczał zrozpaczony Shloime, widząc ból na twarzy ukochanej osoby. Chwilową radość zastąpił powrót do piekła. Dziewczyna nie dała jednak za wygraną i w ostatniej chwili wykrzyczała do ojca numer swojego baraku: "Jestem w 27B".