Wygodne czasy
Tomasz Pstrągowski: Co jest takiego w wizji Glukhowskyego, że zdecydował się Pan po nią sięgnąć i osadzić w niej akcję swojej powieści?
Paweł Majka:Żyjemy obecnie w bardzo wygodnym świecie. Tak wygodnym, że sama myśl o wojnie wydaje się wielu z nas mało prawdopodobna. A co dopiero mówić o zagładzie! Wydaje mi się, że to przesadny optymizm. Zresztą ostatnie wydarzenia pokazują, że nie można być pewnym pokoju na świecie. Literatura postapokaliptyczna służy także przypominaniu o tym. A przy tym świat "Metra 2033", choć posępny i mało optymistyczny, nie jest aż tak pozbawiony nadziei jak na przykład "Droga" Cormaca McCarthy'ego .
A klimaty postapokalipsy lubię chyba przede wszystkim dzięki grom. Wychowałem się na grach z serii "Fallout", z dużą przyjemnością grałem też w "S.T.A.L.K.E.R." i "Metro 2033". Gdy wydawca zwrócił się do mnie z propozycją napisania powieści w świecie "Metra" nie zastanawiałem się długo.
Tomasz Pstrągowski: Jak wygląda współpraca z Dmitrem Glukhowskym przy powieściach rozgrywających się w wykreowanym przez niego uniwersum?
Paweł Majka:Marka należy do Glukhovskyego i udziela on swego rodzaju licencji na pisanie książek w świecie "Metra 2033". Z tej racji czerpie zyski ze sprzedaży każdej należącej do uniwersum powieści. Jeśli chodzi o współpracę między nami, Dmitrij zaakceptował na początek obszerny konspekt, który przygotowałem. Bez tej akceptacji nie byłoby mowy o powstaniu powieści. Do kształtu i treści powieści się nie wtrącał. Być może dlatego, że miał zaufanie do polskiego wydawcy. A to ludzie z wydawnictwa Insignis mieli kilka roboczych uwag do powieści po przeczytaniu konspektu.