''120 dni Sodomy czyli szkoła libertynizmu''
Markiz Donatien Alphonse François de Sade - wróg publiczny numer jeden w osiemnastowiecznej Francji, bezbożnik oskarżany o wszelkie możliwe zboczenia, kpiący z moralności libertyn, skazywany na śmierć, osadzany w więzieniach i, naturalnie, jeden z najchętniej czytanych pisarzy. Pan Grey mógłby Markizowi de Sade co najwyżej buty wiązać. I pewnie nawet zarumieniłby się ze wstydu przy lekturze "120 dni Sodomy" , gdzie nie ma żadnych umów, kontraktów i beztroskiej paplaniny - jest tylko sodomia, orgie i wcielanie w życie najbardziej sprośnych i pikantnych marzeń.
Nic dziwnego, że księża marzyli, by dzieła markiza wylądowały na stosie. W końcu to on łamał tabu, głośno i otwarcie opisując rozkosz seksualną płynącą z przemocy - i to od jego nazwiska bierze się słowo sadyzm.
Cytat dla dorosłych:
Mężczyzna, którego jeszcze nie widziałyśmy, zaproponował nam dość osobliwą ceremonię; chodziło o przywiązanie go do trzeciego szczebla rozstawionej drabiny; do tego szczebla przywiązywało mu się stopy, powyżej tułów, a uniesione ręce wystawały nad drabinę. Mężczyzna był w tym położeniu nagi; należało go z całej siły chłostać uchwytem rózeg, gdy ich końce się zużyły.