14 umorzonych postępowań
Anna M. nie dość, że sama stosowała przemoc, to jeszcze ją prowokowała i zezwalała na nią, uważając, że ma władzę absolutną. "Ludzie lubią się wyżyć. Najlepiej na takich słabych i chorych, bo im nikt nie uwierzy" - zauważa jedna z młodych pacjentek, która - podobnie jak inni - jest przekonana, że lekarka odpowiedniej kary nie poniesie nigdy. Co prawda już w 2010 roku wszczęto przeciwko niej 14 postępowań, jednak wszystkie umorzono ze względu na brak wystarczających dowodów.
Ostatecznie ordynator została zwolniona za porozumieniem stron, a nie dyscyplinarnie, jak dwóch salowych, którzy również brali udział w całym procederze. Prokurator nie skierowała jej na badania psychiatryczne, ani też nie zrobiła nic, by zawiesić ją w zawodzie psychiatry, ponieważ "nie było ku temu przesłanek". Dzięki temu lekarka jeszcze przez długie miesiące nie tylko pracowała w przychodni w Malborku, ale dodatkowo była biegłą Sądu Okręgowego w Gdańsku. Przed wymiarem sprawiedliwości stanęła dopiero w grudniu 2015 roku. "Myślę, że ta doktor Anna była chora psychicznie bardziej niż my. Tylko dlaczego nikt tego od razu nie zauważył?" - zastanawia się inna pacjentka.