Kim jest Marian Zacharski? Teraz już tak naprawdę trudno by było odpowiedzieć na to pytanie. Nazwisko jest znane, a działalność... I tu już jest trochę gorzej, bo bez chwili zastanowienia trudno powiedzieć, czym zasłużył się Marian Zacharski. W końcu na polskiej scenie politycznej po 1989 roku pełno było różnego rodzaju zawirowań, pojawiali się różni ludzie, którzy równie szybko znikali. Nazywam się Zacharski. Marian Zacharski. Wbrew regułom jest książką porywającą, chociaż można dyskutować z motywacją jej głównego bohatera i jednocześnie autora. Bo czy wykradanie (no, dobrze: zdobywanie od pracowników firm w zamian za korzyści majątkowe) ściśle poufnych informacji z jednej z najważniejszych firm z branży lotniczej w USA i przekazywanie ich służbom bezpieczeństwa PRL z przełomu lat 70. i 80. na pewno jest chwalebne? Jest dyskusyjne, podobnie jak motywacja do tego rodzaju działania. „Kościół to nie bóg, partia to nie ojczyzna” – słyszy Zacharski od ojca. I niby wszystko jasne, ale podobnie jak w życiu - nie
ma jednoznacznej odpowiedzi, etycznie jasnej i jednoznacznej. Nie ma odpowiedzialności zbiorowej.
Ale ta książka nie jest o dylematach moralnych. Ta książka, napisana jak najlepsza powieść szpiegowska, jest o tym, jak pewien młody człowiek dostaje szansę i wyjeżdża do Los Angeles, aby rozkręcić polsko-amerykańską firmę, sprzedającą polskie obrabiarki. Taki mniej więcej jest punkt wyjścia. Poznajemy historię Mariana „Włodka” Zacharskiego, szefa firmy, szefa sprzedaży, ale i człowieka, który szuka kontaktów i informacji, z których Polska mogłaby skorzystać w wyścigu zbrojeniowym, choć i tak jest spore prawdopodobieństwo, że informacje amerykańskie trafi na biurka radzieckie. Jedno, co na pewno: w Polsce początku lat 80. nie ma specjalistów, którzy byliby w stanie zrozumieć i wykorzystać zdobytą wiedzę. Mamy możliwość „oglądania” od początku pracę nad człowiekiem, którego „wybiera się” na potencjalnego agenta ze względu na jego cechy osobowości, potrzeby, które powinny być zaspokojone, aby człowiek-pracownik ważnej firmy dostarczał ściśle tajne informacje. Poznajemy sposoby przekazywania informacji,
autor przybliża nam emocje człowieka, wykonującego swoje zadania nawet wbrew poleceniom bezpośrednich przełożonych. Potem jest więzienie – ułaskawienie - wymiana na innych agentów - powrót do Polski. Wszystko opisane jak najlepszy scenariusz, pełne krwistych słownych reakcji, z zabawami psychologicznymi z obserwującymi agentami FBI. Jak przetrwać w amerykańskim więzieniu, gdy w dalszym ciągu FBI chce pozyskać doskonałego agenta – to także przybliża nam Zacharski.
Ta książka, jak na razie, opisuje sporą część życiorysu Mariana Zacharskiego, ale go nie zamyka. Z chęcią przeczytam dalszy ciąg losów człowieka, który po opisanym „epizodzie” amerykańskim był szefem UOP za rządów Lecha Wałęsy, a jego nazwisko przewija się także przy okazji sprawy Olina. Nie wiem, czy Marian Zacharski zrobił lepiej czy gorzej niż np. pułkownik Kukliński, bo pracował dla tej drugiej lepszej/gorszej strony niż gorsza/lepsza strona amerykańska. Nie będę tego rozstrzygać. Natomiast z czystym sumieniem mogę polecić książkę, która porywa jak najlepsze powieści kryminalno-szpiegowskie. Z tą tylko różnicą, że to wydarzyło się naprawdę, przynajmniej w sporej części.