Polscy politycy: wtórni analfabeci czy oczytani erudyci?
Krzysztof Bosak przyznaje wręcz, że należy czytać „książki pisane przez lewicę”. Chociażby po to, by móc z nią polemizować. To właśnie dzięki lekturze „wspomnień komunistów” możemy zrozumieć dzisiaj „jak działają różne koterie ideowo-polityczno-towarzyskie”.Były poseł nie czyta za to tzw. „literatury kobiecej”, sensacyjnej literatury popularnej, wywiadów-rzek oraz „biografii aktorów, prezenterów i sportowców”.
Z kolei Joanna Senyszyn nie sięga z założenia po książki, które "nic nie dają, nie zmuszają do myślenia, nie poszerzają horyzontów (np. typu harlekiny) ani po te, które indoktrynują i tendencyjnie zakłamują rzeczywistość. Eliminuję autorów nawiedzonych, z klapkami na oczach, zaślepionych nienawiścią do socjalizmu i odmiennych poglądów. Męskich szowinistów i ortodoksów powtarzających katolickie komunały niczym mantrę".
Zapytana przez nas, czy nie sięga też do książek Wildsteina czy Ziemkiewicza , Senyszyn odpowiedziała, że* czasami ich czyta po to, by "poznać nowe obsesje politycznych przeciwników albo je obśmiać"*.
Europosłanka nigdy nie wraca do ulubionych książek, gdyż "nie czyta przeczytanego". Twierdzi, że życie jest zbyt krótkie, aby do czegokolwiek wracać.