Polka wbrew woli została surogatką szejka. "Nie mam w sobie chęci odwetu"
"Każdego dnia zostawiali mnie posiniaczoną, poranioną, zakrwawioną. Nie wiedziałam już nawet, z jakich miejsc leci mi krew" – opowiada na łamach książki Ola, która pracowała w Arabii Saudyjskiej jako pielęgniarka. Była gwałcona i zmuszona do surogactwa. Dziś w rozmowie z WP przyznaje: - Nie chcę, żeby kobiety się bały.
"W Arabii Saudyjskiej swoje koszmary przeżyło wielu Europejczyków, ale chyba trudno o taką historię, w której czyjeś losy zmieniały się z dnia na dzień jak w kalejdoskopie" – pisze Marcin Margielewski w "Urodziłam dziecko szejka". Ola zdecydowała się opisać mu ze szczegółami to, co przeżyła w Arabii Saudyjskiej. To historia z półki "nieprawdopodobne, a jednak". Historia, o której trudno zapomnieć.
Ola kilka lat temu zdecydowała się wyjechać z Polski i poszukać dla siebie szansy w Dubaju. Chciała odciąć się od toksycznej relacji z matką, która całe życie wychowywała ją pod ciasnym kloszem. Gdy tylko nadarzyła się okazja, uciekła jak najdalej się dało. Ola podjęła pracę na oddziale dziecięcym w jednym z dubajskich szpitali. Zdarzało się, że wśród pracowników placówki bogate arabskie rodziny szukały medyków do swoich willi. I pewnego dnia Ola postanowiła skorzystać z takiego ogłoszenia.
Pojawiła się okazja, by zatrudnić się jako prywatna pielęgniarka i opiekunka, dla chorej dziewczynki z bogatej saudyjskiej rodziny. Na miejscu okazało się, że została wciągnięta w rodzinny dramat swoich pracodawców.
Marcin Margielewski: szejkowie kupują, nie podrywają. Opisał, co od nich usłyszał
Historia wielkiej krzywdy
Ola w "Urodziłam dziecko szejka" opisała ze szczegółami piekło, którego doświadczyła w rezydencji. Polka miała opiekować się nastoletnią Miriam, przykutą od urodzenia do łóżka córką arabskiej arystokratki. Nie mogła wiedzieć, że została zatrudniona i ściągnięta do rezydencji tylko po to, by spełnić chory plan kobiety. Zakładał, że dziewczyna zostanie podstępem zmuszona do surogactwa i wbrew swojej woli urodzi dziecko dla syna arystokratki, młodego szejka.
W Arabii Saudyjskiej za nieślubną ciążę grozi nawet kara śmierci. Po tym, jak Ola została zapłodniona w klinice leczenia niepłodności, stała się niewolnicą. Odebrano jej paszport, telefon. Była zdana na łaskę bogatej Saudyjki.
Polka była wielokrotnie gwałcona, zastraszana, była o krok od poronienia. Urodziła dziecko obcemu mężczyźnie, a gdy już się wydawało, że będzie mogła wrócić do Europy i wyrwać się z koszmaru, zaczął się kolejny. Została porwana, była przetrzymywana w celi przez kilka tygodni. Była głodzona, bita i zbiorowo gwałcona. Cud, że przeżyła. Udało jej się wydostać z Arabii Saudyjskiej dzięki pomocy... szejka, któremu urodziła dziecko. Był przerażony tym, co zrobiła jego matka.
"Każdego dnia zostawiali mnie posiniaczoną, poranioną, zakrwawioną. Nie wiedziałam już nawet, z jakich miejsc leci mi krew. Nie tamowałam jej, czekałam, aż sama przestanie się sączyć" – opowiada, a całą jej historię, w której pojawia się wiele ważnych wątków, przeczytacie w książce, która ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński.
Mnie zastanawia: co dalej? Jak pozbierać się po czymś takim? Czy w ogóle jest to możliwe? Można zacząć nowe życie?
Odwaga?
- Przez pierwsze lata żyłam z nieuświadomioną traumą. Dopiero jakiś czas po śmierci mojej mamy zaczęłam wychodzić na prostą i to dzięki wieloletniej terapii. Całą historię opowiedziałam dopiero psychologowi. Na początku wydawało mi się, że wszystko jest OK, finansowo wyszłam na tym bardzo dobrze, ale ja nie robiłam tego dla pieniędzy. One nie są w stanie zrekompensować tego, co przeszłam – opowiada dziś w rozmowie z WP.
- Gdyby dało się to wszystko wymazać, oddałabym każdego dolara otrzymanego od tej rodziny. Nie mam jednak w sobie chęci odwetu, bo wiem, że ten nie miałby sensu. Odwet daje tylko pozorną satysfakcję. Staram się nie żyć tamtymi czasami. To koszmarny okres mojego życia, ale przeżyłam w nim też wiele innych pięknych chwil i na nich się skupiam – mówi.
Ola po powrocie do Polski mieszkała tu krótko. Zdecydowała się na emigrację. Nigdy nie podzieliła się swoją historią z prawnikami. Nie próbowała walczyć o dziecko, które urodziła. Nie dochodziła swoich praw przed sądami. Książka jest jedynym świadectwem tego, co przeszła w Arabii Saudyjskiej. Czy to kogoś dziwi?
- Ja nie jestem odważna. Nie ujawniam swojego wizerunku, bo nie chcę narażać się na hejt ludzi, którzy niczego, z tego co chciałam przekazać, nie zrozumieli. Mimo tego po ukazaniu się książki wylały się na mnie wszelkie możliwe pomyje – przyznaje.
- To chyba dowodzi, że w tej kwestii nie mam odwagi, ale na pewno jestem wściekła. Przez prawie dekadę od tamtych wydarzeń czułam się ofiarą. Dopiero niedawno zrozumiałam, że w ten sposób czynię się słabą. Jako wściekła na to, co mi zrobiono, jestem dużo silniejsza. Myślę, że to dlatego kobiety, które sprzeciwiają się polityce rządu wobec ich praw do samostanowienia, zaczęły używać dosadnego języka. One też są wściekłe. Wszystkie jesteśmy. Nie ma znaczenia czy wkurzyli nas fundamentaliści z Polski czy z Arabii Saudyjskiej – mówi.
- Mam to szczęście, że nie mieszkam w Polsce - komentuje. - Mówię to z pełną świadomością. Przykro mi, że doszło do czasów, w których tęsknotę za ojczyzną zastępuje radość, że się w niej nie mieszka, ale taka jest niestety rzeczywistość. Dziwi mnie, że tak wielu ludziom tak łatwo przychodzi akceptacja łamania ich praw, ale protesty na ulicach Polski i wielu innych krajów napawają mnie nadzieją. Ja sama należałam do kobiet, które wcale nie były zaangażowane w walkę o prawa kobiet. Na swojej skórze i bardzo boleśnie przekonałam się jak to jest, gdy ktoś podejmuje decyzje o twoim ciele, za ciebie, i mogę jedynie apelować, by nieprzekonane do protestów kobiety uwierzyły na słowo, zanim ktoś im to zrobi.
Często wysuwa się argument, że kobiety w Polsce mogą mieć niedługo taką sytuację jak na przykład kobiety w Arabii Saudyjskiej. Jak odbiera takie skrajne porównanie?
- Nie widzę w tym stwierdzeniu przesady. Afganistan czy Iran w latach siedemdziesiątych to były kraje z bardzo szerokimi prawami kobiet. Dopóki sprawy nie wzięli w swoje ręce religijni fundamentaliści. Ściskają się z duchownymi i za ich podszeptem wprowadzają jakieś kompletnie zacofane prawa. W czasach, gdy w Arabii Saudyjskiej wprowadza się sporo liberalnego, jak na ten kraj, prawa, w Polsce odbiera się swobody obywatelskie. To niebezpieczny kierunek. Jedno, co w tej polskiej dyskusji jest pozytywne, to fakt, że to jednak wciąż jest dyskusja, a w Arabii Saudyjskiej, jaką ja poznałam, miejsca na taką dyskusję nie ma.
- Chciałabym, żeby kobiety na siebie uważały. Na pewno nie chciałabym, żeby się bały. Życie jest piękne, świat też. Jednego i drugiego nie można się bać, ale by być bezpiecznym, trzeba wiedzieć. Dlatego chciałam opowiedzieć o tym, co mi się przytrafiło – przyznaje Ola.
Zastanawiacie się, dlaczego nie mówi źle o Arabii Saudyjskiej, skoro przeszła tam piekło?
- To zastanawiające, że nie mówią źle o tych miejscach. I słusznie, bo to nie jest tak, że wszyscy są tam źli. To, że przytrafia nam się coś złego w jakimś kraju, nie jest winą ogółu jego obywateli. Ludzie, których spotkał koszmar w krajach arabskich, są pełni pokory – przyznaje Marcin Margielewski, autor książki "Urodziłam dziecko szejka".