Nie dał za wygraną
W 1973 roku wyruszył w pierwszą ze swoich kilku wypraw w poszukiwaniu arki Noego na górze Ararat w Turcji. Podczas wyprawy w 1982 roku dotarł prawie na sam szczyt, ale spadł z lodowca. Miał poranione nogi i twarz. Niezbędna była interwencja grupy ratunkowej. James drogę powrotną pokonał na grzbiecie konia. Co ciekawe, "New York Times" podawał wtedy, że w ekspedycji towarzyszyła mu żona i syn.
Irwin się nie zniechęcił. Rok później dotarł na szczyt Ararat. Tyle że przy pomocy samolotu. Przez te wszystkie lata podobno natknął się na drobne drewniane elementy, które "nie powinny znaleźć się w tej części góry". Były jakieś wzmianki o tym, że Turcy mieli mu przesłać próbki do badania, ale spełzło na niczym.
- Łatwiej jest chodzić po Księżycu - stwierdził w końcu. - Wydaje się, że zrobiłem wszystko, co było możliwe, ale arka cały czas nas zwodzi - wyjaśniał.