Tortury
(...) Ściany i sufit celi były białe, ale naznaczone śladami podeszew. Niektóre znajdowały się na takiej wysokości, że dom António zastanawiał się, jak to możliwe, żeby sięgnąć tam stopą. Po kilku dniach bez snu dom António zaczął widzieć w nich wzory. I te wzory się poruszały.
- Miałem wrażenie, że po celi goni mnie ktoś, kogo nie mogę zobaczyć. W dodatku w pomieszczeniu światło było sztuczne i bardzo słabe, co jeszcze potęgowało doznania. Do dziś czuję się niepewnie, gdy widzę cień na ścianie.
W celi stały stół i kilka krzeseł. Nie było łóżka. Meble miały zaokrąglone krańce. Dom António słyszał, że wielu więźniów próbowało popełnić samobójstwo, uderzając głową o krawędzie stołu. Ale nie pamięta, czy też tego próbował. Pamięta za to wentylatory i grzejniki, które w ciągu kilku chwil przemieniały celę w mroźny loch lub rozgrzany piekarnik.
Dom António upuszcza na stół monetę. A potem mówi:
- Wyobraź sobie, że ten dźwięk ktoś serwuje ci przez kilka godzin bez przerwy. To nie jest miarowy odgłos, nie wiesz, kiedy moneta upadnie następny raz, więc czekasz. Masz zawiązane oczy, stoisz na jednej nodze i nie wolno ci nawet drgnąć.
Na zdjęciu: rewolucja goździków