Charles Bukowski ''Historie o zwykłym szaleństwie''
"Historie o zwykłym szaleństwie" to śmiała metanarracyjna próba podważenia współczesnych strategii opowiadania na rzecz dekonstrukcji modeli literackiej reprezentacji, która objawia się... STOP. Czego można spodziewać się po prozie Bukowskiego ? Śmiałego eksperymentu? Hermetycznej zabawy formą? Nic z tych rzeczy. Sięgając po Bukowskiego, chcemy dostać Bukowskiego. I po raz kolejny: nie zawiedliśmy się. A więc co to za wydarzenie, skoro (z przyczyn technicznych) Buk już od dawna nie publikuje, a polski czytelnik dostał już, za sprawą wydawnictwa Noir sur Blanc, naprawdę sporo jego dzieł?
Otóż: jest to pierwsze tłumaczenie "Historii..." na nasz język. A więcej Bukowskiego to więcej powodów do radości. W zbiorze znajdziemy dobrze nam znane historie o życiowych wykolejeńcach, z narratorem na czele, oraz sporo szorstkich prawd i filozoficznych refleksji, nieubranych jednak w szatki akademickiej ogłady i erudycji. Było? I co z tego, skoro chce się więcej. Warto choćby po to, by dowiedzieć się, dlaczego Bukowski (no dobrze: jego narrator) nie przepadał za spotkaniami autorskimi i jakie świństwo zdołał wyrządzić profesorowi o wyglądzie Ernesta Hemingwaya.