Krzyki wykorzystywanych dziewcząt
* WP.PL: Nawet nie chcę pytać, co działo się dalej...*
Kamil Janicki: Dziewczynki trafiały w łapy członka szajki odpowiedzialnego za przygotowanie zdjęć pornograficznych (i będącego jednocześnie pracownikiem jednego z bardziej szanowanych atelier fotograficznych w mieście), a w końcu do klientów. Wszystko działo się niemalże na oczach miasta: w lokalach przy głównych ulicach, często na parterze. Przechodnie nie zwracali jednak uwagi na krzyki wykorzystywanych dziewcząt, woleli przejść nad tym do porządku dziennego.
Na koniec Genzlerowa zastraszała dzieci, tak by nikomu nie zdradziły swojego losu i faktu istnienia szajki. Po tym wszystkim jak gdyby nigdy nic wracała do domu, do męża. W całym swoim haniebnym procederze kierowała się tylko jedną zasadą - kończyła zawsze przed godziną 17, tak by zdążyć przygotować obiad przed tym jak mąż przyjdzie z pracy.