Chory wstyd
W końcu lekarze odkryli, co jest przyczyną choroby. Mały guz na mózgu, absolutnie nie nadający się do operacji. Długo jedyną odpowiedzią lekarzy było rozłożenie rąk - Durand musiała po prostu z tym żyć. A to wcale nie było łatwe. Epilepsji towarzyszył bowiem jeszcze inny problem. Wstyd, drugi z głównych bohaterów "Parentezy".
Durand wstydziła się swojej choroby tak bardzo, że nawet wiele lat po wyzdrowieniu, pisząc bardzo osobisty list do swojej matki (to ona jest adresatką "Parentezy") i przekładając go na język powieści graficznej ukryła się pod swoim drugim imieniem - Judith. Dla kogoś zdrowego może się to wydawać absurdalne, wszak choroba nie jest niczym zawiniona, ale* tracący panowanie nad swoim życiem chory boi się nie tyle samej choroby, co ujawnienia jej*. Boi się być postrzeganym jako wadliwy, ułomny.
Najbardziej poruszająca jest scena u lekarza, gdy zestresowana Élodie/Judith po raz pierwszy słyszy, że jest nadzieja na operację: "Nie znoszę jego uśmiechu" - pisze, a na rysunku widzimy ją wpatrzoną we własne stopy. - "Jestem skrępowana... Jestem ciągle skrępowana. Postanowiłam.* Odtąd będę patrzeć tylko pod nogi.*" I chwilę później, gdy orientuje się, że testująca jej pamięć lekarka uśmiecha się obojętne, jak jej idzie. "Nie znałam alfabetu, (...) a już tym bardziej nazwiska prezydenta. (...) Nawet nie umiałam już liczyć. Cofnęłam się w rozwoju" - wyznaje. Wstyd był tak duży, że zmusiła się, by zapamiętać nazwisko głowy państwa. Niestety lewie udało jej się przezwyciężyć chorobę i zapisać w umyśle jedno, proste nazwisko, kadencja Mitterranda dobiegła końca.