„Żydowski kawior”
Bikont przypomina, że mniej więcej w połowie XVI wieku zaczęło być głośno o gęsiach utuczonych przez Żydów w Alzacji. Mówiono, że ich ptasia wątroba osiąga do półtora kilograma wagi i – co jeszcze ważniejsze – nabiera wspaniałego smaku. I tak rozpoczęła się wielka kariera „żydowskiego kawioru”, który robi się przecież z… kurzych wątróbek. O co chodzi?
W XIX wieku rozgorzały talmudyczne spory o to, czy efekt hodowli gęsi nie jest trefny. Przykładowo sławny rabin Mosze Sofer z Frankfurtu uważał, że „dopóki gęś nie ma połamanych kości, to może być koszerna”. Niezależnie od wyniku sporu, większość Żydów przerzuciła się na wątróbki z kurcząt.
A skąd w ogóle w nazwie „kawior”, skoro mowa o drobiowych wątróbkach? „Może po prostu dlatego, by wynagrodzić Żydom niemożność skosztowania prawdziwego – ikra i mlecz rybi należą do produktów zdecydowanie niekoszernych” – odpowiada Bikont , a na kolejnych stronach książki prezentuje także inne odmiany „żydowskiego kawioru” (m.in. wegetariańską i z bakłażana).