Rola Maliniaka
Była to w dużej mierze kwestia szczęścia. Żeby coś się powiodło, to trzeba dobrze trafić, i na odpowiedni okres i na odpowiednich ludzi. Ja właśnie na taki okres trafiłem. Szkołę kończyłem w latach 50-tych. Był przełom polityczny, nowe możliwości dla wielu znakomitych reżyserów. Co ich do mnie zwabiło, to właśnie moja nietypowość.
Grałem u Kawalerowicza, Munka, u Chmielewskiego, Petelskiego, u Forda. Dostałem wiele świetnych ról, również te komediowe, na przykład w "Czterdziestolatku". Czasem mnie ona irytuje, ale mimo wszystko, jest to świetnie napisany scenariusz. Rola Maliniaka była specjalnie napisana przez Krzysztofa Teodora Toeplitza, także rola Kobiety Pracującej. Bardzo mnie to ubawiło.
WP.PL: Dlaczego ma Pan tak ambiwalentny stosunek do Maliniaka?
Bo to bardzo negatywna postać wbrew pozorom, a mimo to, ulubiona wśród publiczności. Ludzie pamiętają ją do tego stopnia, że jak mijają mnie na ulicy, to mówią: "Panie Romanie, poznałem pana od tyłu".