Aktor charakterystyczny
WP.PL: W Internecie widnieje Pan nawet jako aktor charakterystyczny.
Roman Kłosowski: No, jestem aktor charakterystyczny. Każdy aktor powinien być charakterystyczny. Przejawiać w sobie to, co w nim jest. Myślę, że to udało mi się osiągnąć. Choć ta moja nietypowość bardzo denerwowała Zelwera (Aleksander Zelwerowicz, aktor, reżyser i pedagog - przyp. red.), który mówił: "głos dobry, ale nic poza tym". Albo pytał: "Co pan będzie grał? Taki z Pana amant jak z kota samolot!"
Tym niemniej, jakoś przez to wszystko przebrnąłem. Poza tym, teatr zaczął mnie interesować, ponieważ, mimo moich różnych swawolnych i niesfornych lat, bardzo interesowałem się literaturą, sprawami społecznymi, byłem prezesem koła literackiego w gimnazjum. Teatr interesował mnie również jako pole do wyrażania swoich poglądów.
Czasem irytowało mnie, że ludzie traktowali mnie przede wszystkim jak takiego wesołka, ale udawało mi się to przełamać. Po skończeniu aktorstwa poszedłem zresztą na reżyserię i poza rolami komediowymi, prowadziłem teatr, gdzie mogłem wyrażać własne poglądy na sztukę, świat, politykę i ludzi. Grałem nie tylko role komediowe, ale również prawdziwie dramatyczne, jak Ryszarda III czy Szwejka. Tego ostatniego zagrałem cztery razy, nawet jako 60-latek. Ponadto zagrałem w prawie 90 filmach.