"Byli też tacy, na których się zawiodłem"
WP.PL: A przyjaźnie przetrwały?
Roman Kłosowski: Oczywiście. Niestety, Tomek Zaliwski umarł. Bardzo przeżyłem również śmierć mojej przyjaciółki Lucyny Winnickiej. Ale nadal przyjaźnię się z Andrzejem Kopiczyńskim, także z kilkoma osobami spoza branży. Ale byli tez ludzie, którzy mnie zawiedli. Czasem mam taką głupią refleksję, że jak komuś pomagam, a lubię pomóc, to się modlę, żeby mi nie przysunął. Dobrze powiedziałem? A i tak bywało. To były gorzkie rozczarowania.
WP.PL: Jaki był najgorszy okres w Pana życiu?
Roman Kłosowski: Chyba nigdy nie miałem złego okresu. Trudnym okresem, aczkolwiek jednocześnie bardzo twórczym był ten, w którym byłem dyrektorem Teatru Powszechnego w Łodzi. Tam i grałem, i reżyserowałem. Zagrałem po raz drugi Szwejka w reżyserii Zaorskiego, zagrałem Cola Breugnon, współpracowałem z Kondratiukiem, z którym zrobiłem Słonia Kopkova, Hamleta we wsi Głucha Dolna. To było bardzo fajne. Jagoda pisze, ze ten okres to moja szorstka miłość.