Potrzeby, nie piękno
Budzyński wierzył, że od piękna brył ważniejsze są realne potrzeby mieszkaniowe. W latach 60. podstawową jednostką urbanistyczną były duże osiedla przeznaczone dla 60000-80000 mieszkańców. Miały być samodzielne, wyposażone w punkty usługowe i odciążające przeludnione centra. Jednocześnie władze bały się, że rozwój stolicy jest stanowczo za duży, a Warszawa nie wytrzyma napływu nowych pracowników.
Podejście takie skutkowało deglomeracją, pozwalającą przerzucić inwestycje do mniejszych miast, oddalonych maksymalnie o 150 km od Warszawy. W 1965 roku, urbaniści dostali jednak zielone światło, by wdrożyć swoje śmiałe wizje do nowo budowanych osiedli.