Chaty wśród bloków
Folgować można było na 220 hektarach, które należało zabudować mieszkaniami dla 40 000 osób. Do konkursu wystartowała grupa Ludwika Borawskiego, człowieka o głowie otwartej, trochę szalonego i, niestety, chorego na białaczkę. Architekci podeszli do pracy w sposób, który może dziś, w czasach zrównywania wszystkiego z ziemią, dziwić. Proponowali oni ocalić skromne zagrody i klockowe, pokryte spadzistymi dachami domy, i otoczyć je blokami.
Z czasem większość domów została zlikwidowana, zaś następcą zmarłego niedługo później Borawskiego został Marek Budzyński, pracujący dotychczas w duńskim biurze projektowym. Młody, gniewny i zaznajomiony z duńskimi trendami, wywrócił zastałą koncepcję do góry nogami. Ursynów miał być ostatnią gigantyczną inwestycją budowlaną epoki, uznał więc, że należało ją zrealizować z rozmachem.