Handel krwią wciąż trwa
Pozostańmy przy przykładzie Indii, gdzie Carney zbadał i prześledził czerwony rynek najdokładniej. Przed miejskim szpitalem spotkał któregoś dnia handlarza gotowego sprzedać za drobną sumę krew zarażoną wirusem HIV pierwszemu lepszemu kupcowi. "Nietrudno sobie wyobrazić, jak nieodpowiedzialna zmiana przepisów dotyczących krwiodawstwa mogłaby przyczynić się do wybuchu epidemii" - pisze. I dalej:
"Do roku 1998 sprzedaż krwi w Indiach była całkiem legalna, a krwiodawstwo stanowiło jeden z najpopularniejszych fachów - dawcy mieli własny, potężny związek zawodowy i organizacje broniące ich praw. Kiedy Indie zmieniły politykę w tej kwestii i wprowadziły wyłącznie honorowe krwiodawstwo, cena krwi podskoczyła z około pięciu dolarów za porcję do niemal dwudziestu pięciu - kwoty będącej poza zasięgiem wielu zwykłych pacjentów.
Choć handel krwią uznano za nielegalny, państwo nie potrafiło stworzyć alternatywnego systemu. Niedobór dotyka wszystkich gałęzi medycyny, które potrzebują stałych zasobów krwi. Popyt na elementy krwi - czerwone krwinki i czynnik antyhemofilowy, stosowany w leczeniu hemofilii - gwałtownie wzrósł, a Indie musiały zacząć importować z zagranicy składniki krwi o wartości siedemdziesięciu pięciu milionów dolarów. (Co ciekawe, wiele tych komponentów pochodzi od dawców z Ameryki. Stany Zjednoczone to jeden z największych eksporterów krwi na świecie, a zyski z tego przemysłu sięgają kilku miliardów dolarów rocznie)".