Rozwiązanie: honorowe krwiodawstwo?
"Tego rodzaju interesy nigdy by nie powstały, gdyby nie działalność kupców, których nie obchodzi, skąd bierze się pożądany przez nich materiał. A skoro pracownicy służby zdrowia gotowi byli płacić za krew, nie zadając przy tym żadnych pytań, wcześniej czy później musiał pojawić się ktoś, kto wykorzysta tę sytuację" - pisze Carney i wyjaśnia, że światowy system krwiodawstwa jest tak kruchy, że "nawet niewielkie zawirowania w tym obszarze mogłyby natychmiast doprowadzić do rozkwitu takich interesów jak Fabryka Krwi z Gorakhpur".
Dziennikarz dowodzi, że korzystanie z usług zawodowych dawców jest niebezpiecznie zarówno dla nich samych, jak i dla klientów. Przewidział to już brytyjski socjolog Richard Titmuss, autor słynnej książki o handlu krwią, która odmieniła system krwiodawstwa na Zachodzie. Pisał on, że płacenie za krew i komercjalizacja tego systemu obniży nie tylko standardy etyczne, ale i jakość tkanki dostarczanej do banków.
Titmuss w "The Gift Relationship" opisywał rozprzestrzenianie się wirusa zapalenia wątroby w amerykańskich i europejskich bankach krwi oraz przewidywał, że międzynarodowe zasoby tej tkanki zostaną skażone wirusami (np. HIV). Z drugiej strony, zaproponowane przez niego i wcielone w życie praktycznie na całym świecie korzystanie wyłącznie z honorowego krwiodawstwa przyczyniło się zdaniem Careya do rozwoju nielegalnego czerwonego rynku.