Najgorsza jest obojętność
Obawiał się przede wszystkim obojętności i bierności społecznej. Tego, że wszyscy uwierzyliśmy, "że istnieje jakaś bezideowa normalność", w której każdy może znaleźć swoje miejsce i realizować swoje prywatne interesy. "Najgorszą z postaw jest obojętność, powiedzenie sobie "ja nic nie mogę, sam staram się sobie jakoś radzić". Zachowując się w ten sposób, pozbawiamy się jednego ze składników, które czynią nas człowiekiem. Jednego ze składników niezbędnych: zdolności oburzania się i do zaangażowania, które jest jej konsekwencją" - pisał Stephane Hessel w swojej książce "Czas oburzenia!". Jacek uważał podobnie.
Dla niego najważniejsze było, żeby ludzie byli kowalami swojego losu, a nie jedynie przystosowywali się do warunków, w których żyją. Dlatego nie mógł pogodzić się z tym, że - jak pisał - "człowiek został zredukowany do aspektu gospodarczego". Stał się "zasobem ludzkim", którego celem ma być jedynie zarabianie i konsumowanie. [...]
Nie mógł pogodzić się z nierównościami społecznymi, jakie narastały w Polsce. Z kulturą ciągłej rywalizacji i urynkowienia prawie wszystkich sfer życia. Z narastaniem podziałów między światem zamożnych a światem ludzi biedniejszych. Czuł się odpowiedzialny za tę sytuację. Za to, że tak niewiele pozostało z idei solidarności społecznej, że sukces ruchu społecznego, jakim była "Solidarność", okazał się triumfem jej biurokracji, a nie samego ruchu, który umarł.