Mozolne śledztwo
Pewnego dnia Grabowski dostał bowiem cynk, że w Nowej Rudzie toczy się już śledztwo w sprawie Niemców, którzy wraz z nim biorą udział w tajemniczych poszukiwaniach w jakieś sztolni. Pierwsze, co usłyszał Grabowski, to że Urząd Bezpieczeństwa ma namiar na Moschnera i chce go "zwinąć". Grabowski błyskawicznie go o tym poinformował, mówiąc: "Posłuchaj. Urząd Bezpieczeństwa jest zainteresowany twoją osobą. W twojej sprawie toczy się już śledztwo. Jak cię dorwą, to po tobie! Musisz uciekać, i to szybko!". Grabowski wyposażył Moschnera w rzeczy na drogę i ułatwił mu ucieczkę do Niemiec. Więcej mieli się już nie zobaczyć.
Wiele lat później Grabowski otrzymał z Niemiec list, w którym Moschner informował, że żyje, i dziękował za pomoc w ucieczce. Kolejny list Grabowski dostał od kogoś z jego rodziny. Donosił on o śmierci Moschnera. Tymczasem jakiś czas po ucieczce Moschnera Urząd Bezpieczeństwa zainteresował się również Grabowskim. W toku śledztwa wyszło na jaw, że w czasie wojny służył w AK. To wystarczyło. Grabowski został zamknięty i otrzymał wyrok śmierci. Oczekiwał na jego wykonanie w więzieniu w Kłodzku. Trwało to ponad trzy lata. W tym czasie był systematycznie katowany do nieprzytomności. Najczęściej ubowcy bili go pałkami po plecach i po głowie tak długo, aż zemdlał. Jak nam opowiadał, było mu już wszystko jedno - czy przeżyje, czy umrze. Wolał nawet, żeby go w końcu zatłukli na śmierć. Ale przeżył.